Reklama

Premiera Carmen w Szczecinie

W Szczecinie Carmen ma drapieżne tatuaże, a toreador powinien nazywać się Leo Messi, bo stał się piłkarskim idolem mas.

Aktualizacja: 11.10.2016 22:11 Publikacja: 11.10.2016 21:35

Foto: Marek Grotowski

Rok po otwarciu nowoczesnej siedziby Opera na Zamku konsekwentnie buduje pozycję kolejnymi premierami. Po „Obrocie śruby" Brittena, który stał się wydarzeniem w Polsce, przyszła kolej na poczciwą klasykę.

„Carmen" Bizeta została jednak podana w niestandardowy sposób. W przedstawieniu wyreżyserowanym przez Ewelinę Pietrowiak robotnice z fabryki cygar w Sewilli przemieniły się w pracownice korporacji, które na papierosa muszą wyjść przed biurowiec, bo przecież w jego pomieszczeniach nie wolno palić.

Don Jose nie będzie przemycać przez granicę towarów, lecz uchodźców z krajów arabskich. Zmiana nastąpiła i w postaci toreadora Escamilia, bo Hiszpania przestała szczycić się korridą. Zdecydowanie bardziej atrakcyjne dla świata są dziś jej drużyny piłkarskie. Escamilio nosi więc koszulkę z numerem 7, a kibice na jego widok wymachują szalikami w hiszpańskich barwach.

Bogusław Kaczyński, który zaciekle bronił teatru operowego w tradycyjnym kształcie, oburzyłby się na tę „Carmen". Sądząc po reakcji premierowej szczecińskiej publiczności, ona spektakl zaakceptowała. Propozycja Eweliny Pietrowiak jest bowiem zgrabnym przebraniem klasyki we współczesny kostium.

Widz łatwiej zaś zrozumie, co Carmen robi w skalistych górach, gdy zobaczy wojennych uciekinierów. Słynna aria toreadora nie traci sensu, bo zmagania z bykiem można potraktować jako symbol piłkarskiego pojedynku.

Reklama
Reklama

A miłosne perypetie głównych bohaterów podane zostały w niezmienionym kształcie, bez nadmiernego psychologizowania, w które lubią się wdawać inni reżyserzy. Akcja toczy się w sposób czytelny także dla kogoś, kto nie zna „Carmen".

Szczeciński teatr buduje także swą pozycję muzyczną. Orkiestrę sprawnie poprowadził Vladimir Kiradijev, efektownym dodatkiem okazał się dziecięcy chór stworzony dla potrzeb tej premiery. Gosha Kovalinska jako Carmen odnalazła właściwy ton w drugim akcie, kreśląc portret kobiety, która zakochuje się szybko i namiętnie, ale żadna miłość nie trwa długo.

Z innych solistów najlepsze wrażenie wywarł obdarzony dobrymi warunkami wokalnymi młody Adrian Timpau (Escamilio), a z piłką przypominał Leo Messiego. Zdumiała mnie natomiast Joanna Tylkowska-Drożdż jako Micaela. Widziałem ponad 20 śpiewaczek w tej lirycznej roli, żadna nie nakrzyczała na Don Josego tak jak ona.

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama