Półtorej doby trwały poszukiwania kobiety, której dzieci wypadły z okna na siódmym piętrze. Jej czteroletni synek zginął na miejscu, siedmioletnia córka cudem przeżyła.
Policja odnalazła kobietę wczoraj późnym wieczorem w jednym z mieszkań we Wrocławiu. – Nic się jej nie stało – informuje asp. Wojciech Wybraniec z biura prasowego wrocławskiej policji. – Jest pod opieką psychologa policyjnego.
Policja nie chce udzielać na razie żadnych informacji. Wcześniej podejrzewano, że kobieta jest w ogromnym szoku, a o tragedii mogła dowiedzieć się z mediów. Policja szukała jej w miejscach, w których mogła się pojawić. Przeczesywano też odludne tereny i nadbrzeża Odry. Rysopis kobiety przekazano również kierowcom i motorniczym MPK. Do tragedii, po której 40-letnia matka zniknęła na półtorej doby, doszło we wtorkowe południe na jednym z wrocławskich osiedli. Kobieta pozostawiła dzieci bez opieki. A te razem wypadły z okna. Czterolatek zginął na miejscu, spadając bezpośrednio na betonowy chodnik. Jego siedmioletnią siostrę najprawdopodobniej uratowało to, że zahaczyła o antenę satelitarną, która zamortyzowała upadek. Lekarze nie chcą udzielać informacji o jej stanie.– Jest stabilny, życiu nie zagraża niebezpieczeństwo – mówi Maciej Ziombka, zastępca dyrektora ds. lecznictwa we wrocławskim Szpitalu im. Marciniaka.
Wciąż nie wiadomo, dlaczego dzieci wypadły przez okno. – Na miejscu tragedii dziewczynka powiedziała jednemu ze świadków, że to brat ją wypchnął – mówi Małgorzata Klaus z wrocławskiej Prokuratury Okręgowej, która wszczęła śledztwo w tej sprawie.– Najbardziej prawdopodobna hipoteza to wyjście matki na zakupy i tragiczny efekt jakiejś zabawy pod jej nieobecność – mówi nadkom. Artur Staniszewski z wrocławskiej policji.
To nie była patologiczna rodzina – twierdzi policja na podstawie zarówno wywiadu środowiskowego, jak i faktu, że nigdy u niej nie interweniowała. Potwierdzają to również sąsiedzi. – Porządni ludzie – mówią mieszkańcy bloku przy ulicy Inowrocławskiej, w którym doszło do tragedii.