Przepisy mówią, że Biuro Ochrony Rządu czuwa nad bezpieczeństwem prezydenta, premiera, wicepremierów, marszałków Sejmu i Senatu, ministra spraw zagranicznych oraz szefa resortu spraw wewnętrznych i administracji.
– Minister spraw wewnętrznych może przyznać ochronę innym osobom, jeśli uzna, że grozi im niebezpieczeństwo – tłumaczy Dariusz Aleksandrowicz z BOR.
Wśród członków poprzedniego rządu, którzy dzięki temu otrzymali ochronę, byli m.in. Paweł Kowal, ówczesny wiceminister spraw zagranicznych, Zbigniew Wassermann, były minister koordynator ds. specsłużb, i Zbigniew Ziobro, były minister sprawiedliwości.
– Nie zabiegałem o ochronę. Została mi przyznana w związku z wydarzeniami, jakie spotkały mnie i moją rodzinę – mówi Paweł Kowal, obecnie poseł PiS. Nie chce jednak podać szczegółów. Wassermann miał oficera ze względu na specyfikę funkcji. Z kolei Ziobro dostał go z powodu sygnałów, że może się stać ofiarą zamachu.
– Zbytnie szafowanie ochroną nie ma sensu. To kosztowne przedsięwzięcie – uważa gen. Mirosław Gawor, były szef Biura Ochrony Rządu. – Ochrona jest często konieczna, ale zdarza się, że urzędnicy proszą o nią z wygody.