Może działkę na Księżycu?

Nowe interesy Bogusława Bagsika. Po wyjściu z więzienia najsłynniejszy aferzysta III RP wrócił do biznesu. Donowi Kingowi jest winien 900 tys. dolarów, a 100 inwestorów miał naciągnąć na 20 mln złotych

Publikacja: 26.04.2008 04:11

Może działkę na Księżycu?

Foto: Rzeczpospolita

Szwajcaria. Zurych. Tu ma siedzibę założona w lipcu 2005 r. spółka CENG AG zajmująca się m.in. doradztwem i marketingiem. Jak twierdzą informatorzy „Rz”, to właśnie były szef Art B, który w 2004 r. wyszedł z więzienia po odsiedzeniu połowy kary, był jednym z pomysłodawców jej powstania. On też starał się pozyskiwać klientów dla CENG AG. – To utalentowany facet, ale czegokolwiek się dotknie, zawsze wyjdzie jakaś afera – twierdzi jeden z jego znajomych mieszkający w Szwajcarii.

Prezesem CENG AG jest Sławomir Kempa, bliski współpracownik szwajcarskiego bankiera Petera V. podejrzanego o pranie brudnych pieniędzy. Wcześniej, do września 2006 r., na czele spółki stał Meir Bar (Brandwain) – Izraelczyk ścigany listem gończym, podający się za pułkownika Mossadu. Jego nazwisko pojawiało się na pierwszych stronach gazet, gdy na jaw wyszły liczone w setkach milionów złotych oszustwa dokonane przez szefów Art B. Jednak Bar, tak jak właściciele firmy Andrzej Gąsiorowski i Bogusław Bagsik, w porę wyjechał z kraju. Ostatecznie za oszustwa odpowiedział tylko ten ostatni.

O Bagsiku zrobiło się znów głośno w 2007 r., gdy okazało się, że chce robić pieniądze na boksie. Najpierw CENG AG za ok. 750 tys. dol. wykupiła od słynnego amerykańskiego promotora Dona Kinga kontrakt polskiego zawodnika Tomasza Adamka. W tym celu założono w Szwajcarii związaną z CENG AG firmę 12Rounds, jej przedstawicielem był Bagsik. – Miał wizję, by w ramach tej spółki stworzyć najlepszą bokserską grupę w Polsce. Snuł nawet plany wprowadzenia jej na giełdę – mówi jeden z byłych współpracowników Bagsika.

W tym celu chciał wykupić kontrakty najlepszych polskich bokserów. Wielokrotnie przekonywał Andrzeja Wasilewskiego do sprzedaży czołowej grupy bokserskiej w kraju – KnockOut – do której należy m.in. Krzysztof Diablo Włodarczyk.

– Bagsik składał mi takie propozycje, ale kwitowałem to tylko uśmiechem. Potem dowiedziałem się, że chciał zaproponować 5 mln euro – śmieje się Wasilewski. Przyznaje jednak, że przez Bagsika musiał się zmagać z wieloma problemami. – Jego nazwisko kojarzy się jednoznacznie, zaczął więc odstraszać inwestorów i reklamodawców. Przez niego moja grupa straciła strategicznego sponsora browar należący do rodziny Likusów – dodaje.

9 czerwca 2007 r. w katowickim Spodku Bagsik zorganizował wielkie bokserskie widowisko z udziałem m.in. najbardziej znanego polskiego pięściarza Andrzeja Gołoty. Impreza skończyła się około trzeciej w nocy. Dwie godziny później, gdy wszyscy dawno opuścili już Spodek i wrócili do domu, Bagsik zorganizował pokaz sztucznych ogni, który kosztował ok. 300 tys. zł. – Było lepiej niż na sylwestra – uśmiecha się Wasilewski. – Szef jednej z największych wytwórni wódek na Ukrainie, który był gościem gali, zapytał mnie, dla kogo ten pokaz, bo wszyscy już dawno rozeszli się do domów. Żartowałem, że dla górników idących do pracy.

W organizacji katowickiej imprezy pomagał Bagsikowi Don King. Potem się okazało, że Bagsik jest winien Amerykaninowi prawie 900 tys. dolarów. „Wypełniłem zobowiązania finansowe wobec moich pięściarzy, pomimo że Bagsik nie oddał mi pieniędzy. On nie wysłał mi żadnego czeku ani nie dokonał przelewu bankowego” – żalił się King w „Super Expressie” kilka tygodni po gali. Okazało się jednak, że Bagsik nie zwrócił mu ani dolara do dziś. – Niedawno spotkałem Kinga w Moskwie, zastanawiał się, kiedy ten „Boogie” – jak nazywa Bagsika – odda mu wreszcie pieniądze – opowiada Wasilewski.

Od kilku dni „Rz” próbowała się skontaktować z najsłynniejszym polskim aferzystą. Nie było łatwo. Mówiono, że uciekł z kraju i przebywa w Szwajcarii lub Izraelu, którego jest obywatelem. – ABW i prokuratura depczą mu po piętach – usłyszeliśmy od jednego z kolegów Bagsika. Informacja wydawała się bardzo prawdopodobna. Tym bardziej że z ustaleń „Rz” wynikało, że do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego w 2007 r. wpływało szereg informacji o podejrzanej działalności biznesmena. Chodziło przede wszystkim o próbę wyłudzenia pieniędzy od inwestorów starających się o zakup nieruchomości należących do jednej ze spółek Skarbu Państwa z branży alkoholowej. – Miał przyjść i powiedzieć, że jeśli określona suma nie wpłynie na podane konto, nie dopuści do realizacji inwestycji – twierdzi funkcjonariusz ABW. Jednak rzecznik agencji mjr Katarzyna Koniecpolska-Wróblewska w przesłanym do redakcji piśmie poinformowała, że „ABW nie prowadzi żadnego śledztwa dotyczącego Bogusława Bagsika”.

Ostatecznie okazało się, że biznesmen przebywa w Polsce. W telefonicznej rozmowie z „Rz” zaprzeczył, jakoby miał wyłudzać pieniądze. – Byłem przedstawicielem jednego z funduszy zainteresowanych inwestycjami w tej firmie. Okazało się jednak, że są już ludzie, którzy załatwiają tę sprawę. Poszedłem więc do nich zapytać, czy mają już wszystko spięte. Okazało się, że tak. Nie widziałem więc powodu, aby kontynuować spotkanie i wyszedłem – twierdzi Bagsik.

Bagsik chętnie opowiada o swojej przygodzie z boksem. – Zrobiłem galę, sprowadziłem Kinga i wszyscy powinni być zadowoleni – mówi. Nie kryje zdziwienia, gdy pytamy o zaległości, jakie pozostały po gali, m.in. zobowiązania wobec Dona Kinga. – Proszę powiedzieć, gdzie nie zapłaciłem faktury, a zaraz to zrobię – mówi ochoczo.

Chcieliśmy namówić biznesmena na spotkanie. Stwierdził jednak, że będzie miał czas dopiero w połowie maja. – W końcu muszę jakoś zarobić na kawałek chleba – rzucił przez telefonu. Nie chciał jednak zdradzić, czym aktualnie się zajmuje. – Sprzedaję działki na Księżycu. Jedną z nich mogę panu sprzedać po cenach rabatowych – żartował.

Zaznaczył jednak, że o prawdziwych biznesach nie chce mówić. – Nie mogę się chwalić. Mam przecież takie nazwisko, jakie mam – stwierdził. Jeden z jego interesów opisał „Puls Biznesu”. Bagsik zajmował się operacjami na rynku kontraktów walutowych (tzw. foreksów). Jako przedstawicielowi brytyjskiej spółki Digit Serve (związanej z CENG AG) udało mu się pozyskać ponad 100 klientów, którzy zainwestowali przeszło 20 mln złotych. Dziś wielu z nich żałuje, że powierzyło Bagsikowi pieniądze.

Podpisywane przez brytyjską spółkę umowy były bardzo korzystne dla klientów. Obiecywały bowiem, że raz w tygodniu będzie wypłacany 1 proc. zysku z zainwestowanej sumy. Rocznie dawało to więc ponad 50 proc. Jak wskazuje „PB”, przez rok wszystko było w porządku. Interes zaczął się psuć w połowie 2007 r. Wówczas klienci zaczęli otrzymywać pisma przekładające kolejne termin wypłaty. W imieniu Digit Serve występował właśnie Bagsik. Pieniędzy jednak nie zobaczyli do dziś. Na wielu spotkaniach z klientami biznesmen starał się łagodzić nastroje, ale spotykał się tylko z atakami i groźbami pozbawienia życia. „Na listopadowym spotkaniu pewien klient otoczony ochroniarzami o groźnym wyglądzie powiedział mu wprost: jeśli kasa nie spłynie w obiecanym terminie, będzie to twoja ostatnia transakcja w życiu” – twierdzi rozmówca „PB”. Potem Bagsik zaczął się wypierać, że ma cokolwiek wspólnego z brytyjską spółką.

Sprawa była jednak na tyle poważna, że w lipcu 2007 r. Komisja Nadzoru Finansowego poinformowała prokuraturę o wątpliwościach związanych z działalnością Digit Serve. – Śledztwo toczy się w sprawie i dotyczy prowadzenia działalności maklerskiej bez zezwolenia – mówi „Rz” Katarzyna Szeska, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Nasi informatorzy wskazują, że problemy Digit Serve mocno odbijają się też na funkcjonowaniu CENG AG. – Najprawdopodobniej spółka niedługo będzie postawiona w stan upadłości – twierdzi rozmówca „Rz” mieszkający w Szwajcarii.

Nie mogę się chwalić swoimi interesami. Mam przecież takie nazwisko, jakie mam Bogusław Bagsik, były szef Art B

Udało nam się dotrzeć do przebywającego w Szwajcarii Kempy. Nie chciał jednak komentować sytuacji kierowanej przez siebie spółki. Odmówił również rozmowy na temat działalności Bagsika. – Mam swoje powody, częściowo osobiste – stwierdził tylko.

Na rozmowę o Bagsiku próbowaliśmy namówić także jego znajomych jeszcze z czasów, gdy uważany był za jednego z najskuteczniejszych polskich biznesmenów. Nikt nie zgodził się jednak wystąpić pod nazwiskiem. – A po co dziś mieszać moje nazwisko z aferzystą Bagsikiem – uciął rozmowę jeden ze znanych polityków. Podobnie zareagował wysoki rangą oficer Wojska Polskiego, który pomagał kontrowersyjnemu biznesmenowi. – Dla mnie to temat zamknięty – stwierdził.

A jeszcze w latach 90. Bagsik uważany był za jednego z najbardziej wpływowych biznesmenów, mającego potężne koneksje polityczne oraz znajomości w służbach specjalnych. W 1991 r. został laureatem Nagrody Kisiela, którą wręczył mu sam Stefan Kisielewski. W tym samym czasie tygodnik „Wprost” sklasyfikował go na ósmym miejscu wśród 100 najbogatszych Polaków.

Gdy w 1998 r. wyszedł na wolność za kaucją, od razu wrócił do biznesu. Został prezesem Zakładów Futrzarskich Kurów i próbował załatwić spółce kontrakt na dostawę kurtek dla pilotów dla polskiej armii oraz NATO. Właścicielem zakładów jest Wiesław Peciak, ps. Wicek, który w 1994 r., chcąc ukarać sprawców napadu na jego dom, poprosił o pomoc szefa mafii pruszkowskiej Andrzeja Kolikowskiego „Pershing”. Według prokuratury jego ludzie torturowali złodziei m.in. wiertarką elektryczną. Peciak został za to skazany na dwa lata i dwa miesiące więzienia.

Bagsikowi jednak to nie przeszkadzało. Tym bardziej że miał swoje kłopoty. „Jeśli dostanę mniej niż 15 lat, nie powiem nic. Jeśli jednak dostanę więcej niż 15 lat, powiem wszystko” – tak Bagsik zwierzał się jednemu ze swoich znajomych podczas procesu w sprawie afery Art B. Ostatecznie w październiku 2000 r. został skazany przez Sąd Okręgowy w Warszawie na karę łączną dziewięciu lat więzienia. Według sądu Bagsik m.in. wręczył sześć łapówek oraz dokonał kradzieży mienia spółki Art B za 113 mln zł. Zyski kierowanej przez niego spółki pochodziły z oscylatora, czyli przelewania pieniędzy przez różne banki, doprowadzając do ich wielokrotnego oprocentowania.

Ze względu na to, że biznesmen spędził wcześniej w aresztach prawie 4,5 roku, otrzymał prawo do przedterminowego zwolnienia. Ostatecznie na wolność wyszedł w 2004 r. po odbyciu połowy kary. Zwolniono go na okres próbny, który minął 24 lutego 2007 r. Gdyby w tym czasie wszedł w konflikt z prawem, musiałby wrócić za kratki.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora

Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo