Autokar z turystami zjechał z autostrady 11 lipca. Pojazd nie miał aktualnych badań technicznych. Ich ważność wygasła 9 lipca. Podczas kontroli w dniu wyjazdu z Polski przegląd techniczny był jeszcze ważny, a kierowcy twierdzili, że autobus wróci do Polski po zawiezieniu turystów do Bułgarii. Tak się jednak nie stało.
– Wojewoda zwróci się do MSWiA, aby przy wyjazdach zagranicznych policja mogła sprawdzać również planowany termin powrotu autokaru, by w przypadku upływu ważności badań nie zezwolić na jego wyjazd – mówi Marta Malik, rzeczniczka wojewody śląskiego.
Pojazd nie był też zgłoszony do licencji na przewozy międzynarodowe. Właściciel firmy próbował się ratować i dwie godziny po wypadku wysłał faksem do Ministerstwa Infrastruktury wniosek o wpisanie neoplanu na listę.
– To poważne uchybienia, ale nie miały one wpływu na wypadek – mówi „Rz” Jerzy Śliwiński, śląski wojewódzki inspektor drogowy. Podkreśla, że policja podczas kontroli przed wyjazdem nie mogła sprawdzić licencji międzynarodowej. – Dopiero po wypadku mogliśmy zażądać wszystkich dokumentów i prześwietlić firmę – twierdzi.
W poniedziałek „Rz” ujawniła, że kierowca, który spowodował wypadek, nie miał doświadczenia w prowadzeniu piętrusów. Jest podejrzany o nieumyślne spowodowanie katastrofy. Został aresztowany na 30 dni.