Myśleliśmy, że jest niezniszczalny

Po upadku z konia zmarł 51-letni wiceprezydent Poznania Maciej Frankiewicz. Wsławił się brawurowymi ucieczkami przed bezpieką i zdobyciem Aconcagui

Publikacja: 17.06.2009 02:01

Maciej Frankiewicz (z lewej) wziął udział w 27 maratonach. Na zdjęciu podczas biegu w Poznaniu w paź

Maciej Frankiewicz (z lewej) wziął udział w 27 maratonach. Na zdjęciu podczas biegu w Poznaniu w październiku 2008 roku, w którym wystartował razem z prezydentem Poznania Ryszardem Grobelnym

Foto: Rzeczpospolita

Lata 80., poznańskie osiedle Wielkiego Października. Bezpieka namierza „groźnego ekstremistę”. Funkcjonariusze obstawiają jedyny wyjazd z ulicy. Maciej Frankiewicz wsiada do malucha, odpala silnik i zjeżdża po schodach wprost do parku. Po chwili jest na sąsiedniej ulicy. Esbecy bezradnie patrzą, jak mały fiat znika za zakrętem.

Tak rodziła się w Poznaniu legenda Frankiewicza.

[srodtytul]Pogrom partii programem narodu[/srodtytul]

Przyszły wiceprezydent Poznania był jednym z założycieli Solidarności Walczącej – radykalnego skrzydła demokratycznej opozycji. Redagował i kolportował podziemne pisma, malował na murach antykomunistyczne hasła. Był autorem bodaj najsłynniejszego z nich „Pogrom partii programem narodu” na nieistniejącym już budynku kina Bałtyk.

– Bezpieka deptała Maćkowi po piętach niemal bez przerwy – wspomina Krzysztof Stasiewski, kolega Frankiewicza, współzałożyciel Solidarności Walczącej w Poznaniu.

Zwykle to on był górą.

Nawet gdy został już zatrzymany. – Uciekł ze szpitala w Gnieźnie, dokąd trafił po 14 dniach głodówki w ośrodku internowania. Później zbiegł z aresztu śledczego w Lesznie. Dla niego po prostu nie było sytuacji beznadziejnych – twierdzi Stasiewski.

Bezkompromisowość Frankiewicza nie zawsze przysparzała mu przyjaciół. – W stanie wojennym nagle zapanowała wokół niego pustka. Wielu działaczy miało go za radykała, który swoimi działaniami może zaszkodzić zakonspirowanemu związkowi – wyjaśnia Stasiewski. Została jednak doceniona w wolnej Polsce. W 2007 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył go Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

O Frankiewiczu ekstremiście Poznań ostatni raz usłyszał w 1990 r., gdy z grupką demonstrantów wdarł się na teren radzieckiego konsulatu i wywiesił na dachu flagę Litwy. Za udział w incydencie stanął przed sądem.

[srodtytul]Był jak zderzak[/srodtytul]

Frankiewicz przez krótki czas działał w Ruchu Odbudowy Polski. Pozostał jednak bezpartyjny. W latach 90. wszedł do rady miasta Poznania. Po raz pierwszy został wiceprezydentem miasta w 1998 r. za koalicji UW – AWS. W 2002 r. zyskał to stanowisko ponownie dzięki poparciu PO. W magistracie odpowiadał za sprawy sportu, edukacji i kultury. Miał udział w wywalczeniu dla

Poznania prawa organizacji Euro 2012.

Na jego koncie jest kilka niepopularnych decyzji związanych z likwidacją czy przekształceniem placówek oświatowych.

– Mam wrażenie, że Macieja Frankiewicza zawsze typowano do obrony trudnych spraw, do walki na argumenty. Miał być takim zderzakiem. Może dlatego, że lubili go nawet jego polityczni oponenci – podkreśla Przemysław Foligowski, szef klubu radnych PiS.

Frankiewicz nigdy nie stał się typowym urzędnikiem. Nieraz szokował. Kilka lat temu podczas koncertu grupy Kult nad Maltą dał się porwać muzyce i... wskoczył w garniturze do jeziora.

– Do papierkowej pracy, dokumentów przywiązywał małą wagę. Rzekłbym nawet, że zbyt małą. Ale współpracownikiem był naprawdę dobrym – zaznacza Ryszard Grobelny, prezydent Poznania.

[srodtytul]Korona Ziemi w zasięgu ręki[/srodtytul]

Pasją Frankiewicza był sport. Jeździł konno (regularnie brał udział w przejazdach ułanów przez miasto), biegał, a wreszcie – wyruszył w góry.

– Maciek przekonał mnie do biegania, ja jego do wysokogórskich wypraw – wspomina Paweł Bugajny, znajomy Frankiewicza.

Razem brali udział w maratonach. Frankiewicz zaliczył ich łącznie 27, ostatnio wystartował w Londynie. W góry jeździli osobno – Frankiewicz zaczął później, więc był o krok za Bugajnym. Zdobył Kilimandżaro, Elbrus, Aconcaguę. Ostatni ze szczytów atakował dwukrotnie. – Za pierwszym razem nie dał rady. Organizm nie wytrzymał. Większość ludzi po takim doświadczeniu sobie odpuszcza. Ale nie Maciek – opowiada Bugajny.

Celem była tak zwana korona Ziemi, czyli zdobycie najwyższych szczytów wszystkich kontynentów.

– Gdyby nie ten wypadek, bylibyśmy teraz pewnie na Alasce – mówi Bugajny. W połowie maja Frankiewicz podczas przejażdżki spadł z konia. Zwierzę dotkliwie go poturbowało. Trafił do szpitala w Śremie. Wczoraj zmarł.

Stasiewski: – Kiedyś wybraliśmy się ze znajomymi nad morze. Był straszny ziąb. Siedzieliśmy okutani w swetry, a Maciek rozebrał się i wskoczył do wody, żeby popływać. Myśleliśmy, że jest niezniszczalny...

Lata 80., poznańskie osiedle Wielkiego Października. Bezpieka namierza „groźnego ekstremistę”. Funkcjonariusze obstawiają jedyny wyjazd z ulicy. Maciej Frankiewicz wsiada do malucha, odpala silnik i zjeżdża po schodach wprost do parku. Po chwili jest na sąsiedniej ulicy. Esbecy bezradnie patrzą, jak mały fiat znika za zakrętem.

Tak rodziła się w Poznaniu legenda Frankiewicza.

Pozostało 91% artykułu
Kraj
Były dyrektor Muzeum Historii Polski nagrodzony
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo