Nie będzie mataczył, nie ucieknie za granicę, bo wyjeżdżał, ale zawsze wracał, a dowody na to, że jest zamieszany w porwanie Krzysztofa Olewnika, nie są przekonujące – tak Sąd Apelacyjny w Warszawie tłumaczył wczoraj zwolnienie z aresztu Jacka Krupińskiego, byłego przyjaciela Olewnika.
Gdańska prokuratura zarzuca mu współudział w głośnym uprowadzeniu i udział w gangu porywaczy. Sąd nie uwzględnił zażalenia śledczych, którzy chcieli przedłużenia podejrzanemu aresztu.
– Jestem zszokowany zwolnieniem Krupińskiego. Boję się, że to zaszkodzi śledztwu – mówi „Rz” Włodzimierz Olewnik, ojciec zamordowanego.
Po południu Krupiński, dotąd jeden z najpilniej strzeżonych więźniów, opuścił areszt w Sztumie.
Gdańska prokuratura twierdzi, że działał w gangu Wojciecha Franiewskiego, który w 2001 r. porwał i zamordował Krzysztofa Olewnika, oraz że brał udział w jego przetrzymywaniu. Przedstawiła na to łańcuch poszlak. W lutym wystarczyło to, by posłać Krupińskiego za kraty. W maju, by przedłużyć mu areszt. Wczoraj nastąpił zwrot: sąd zdyskwalifikował zebrany materiał.