Włoch w asyście kuratora i policjantów zabrał w środę ze szkoły i przedszkola 6-letnią Martę i 4-letniego Federico.
Kielczanka, Renata Sikora od tamtej pory nie wie, gdzie są dzieci. Jest wstrząśnięta. - Nauczycielki w szkole płakały - mówi "Rz" Sikora. Jak do tego doszło? W wydaniu dzieci w trybie egzekucji zdecydował kielecki Sąd Rejonowy, choć dopiero w poniedziałek ma zapaść prawomocne orzeczenia ws. domniemanego uprowadzenia pociech przez kobietę w 2008 roku z Włoch. Wyjechała, bo - jak utrzymuje - mąż psychicznie znęcał się nad nią i dziećmi.
Włoch nie pogodził się z tym i na podstawie tzw. konwencji haskiej złożył wniosek o wydanie dzieci. We wrześniu sąd w Kielcach zdecydował, że mają wrócić do ojca. Orzekł tak, choć biegli stwierdzali jednoznacznie: - "Powrót dzieci do Włoch bez matki narazi je na szkodę psychiczną".
Ale to nie koniec. Sąd na początku listopada, mimo terminu apelacji na wniosek Włocha postanowił o "egzekucji" nieprawomocnego jeszcze postanowienia. Dzieci odebrał dzięki "pomocy" wymiaru sprawiedliwości. Zgodność z prawem takiej decyzji potwierdza sędzia Marcin Chałoński, rzecznik Sądu Okręgowego w Kielcach . - To zgodne z przepisami. Odbywa się pod ścisłym nadzorem i w porozumieniu z Ministerstwem Sprawiedliwości.
Sprawa bulwersuje polityków. O natychmiastową interwencje wystąpił do Rzecznika Praw Dziecka i Rzecznika Praw Obywatelskich poseł Koła Polska Plus, Jarosław Sellin. "Istnieje duże prawdopodobieństwo, iż ojciec nie czekając na rozstrzygnięcie Sądu Okręgowego w Kielcach wyjedzie z nimi z Polski" - napisał Sellin.