„Super Express” ujawnił wczoraj list, jaki redakcja otrzymała od Rady Etyki Mediów (REM). W grudniu „SE” zawiadomił Radę, iż w jednym z odcinków swego programu „Tomasz Lis na żywo” w TVP 2 dziennikarz naruszył standardy etyki dziennikarskiej.
„SE” oskarżał dziennikarza, że do programu o naruszaniu prywatności znanych osób przez tabloidy nie zaprosił przedstawicieli tych pism. „SE” twierdził też, że Lis powinien poinformować widzów, że mecenas, który występował w roli eksperta, reprezentuje go w sądzie właśnie w sprawie przeciwko tej gazecie.
REM przyznała gazecie rację: „To niedopuszczalne zachowanie dziennikarza, który z racji swojej pozycji powinien być wzorem etyki zawodowej” – napisano w liście.
Lis z opinią Rady się nie zgadza. – To stanowisko ją kompromituje. Mam silne wrażenie, że ci, którzy wydali opinię, nie oglądali tego programu – mówi „Rz” Lis. – Nie było żadnego konfliktu interesów, ponieważ nie mówiono ani o mojej sprawie, ani o „SE”. Nie padła nazwa tego tytułu ani nawet jakakolwiek aluzja go dotycząca – dodaje.
Magdalena Bajer z REM jednak zdania zmieniać nie zamierza. – Tomasz Lis powinien był zaprosić drugą stronę i poinformować widzów, że jest w sporze prawnym, a obecny w studio mecenas reprezentuje go przed sądem – mówi.