Napisaliśmy dzisiaj w tekście „Minister Sawicki wydaje bez umiaru", że dokonał on – po przyjściu przeszło miesiąc temu do resortu - zakupu tabliczki ze swoim imieniem i nazwiskiem. Wydał na ten cel horrendalną kwotę 2644,5 zł. Jak sprawdziliśmy na rynku tego rodzaju tabliczka kosztuje ok. 150 zł.
W odpowiedzi minister wysłał do mnie, czyli autora tekstu, list. Co godne uwagi, potwierdzając nasze informacje nie atakuje nas, ale przyznaje się do błędu. Pisze w nim, że „dziękuje za zwrócenie uwagi na kosztowny i zbędny zakup tabliczki imiennej umieszczonej prze moim gabinetem. Przyznaję, nikt nie jest doskonały. Ja oczywiście też. Dzięki artykułowi dowiedziałem się o niepotrzebnych wydatkach. Chwała Panu za to (...)". Następnie deklaruje ukaranie odpowiedzialnych za to urzędników. „Informuję, że nie zlecałem tego zakupu, a w stosunku do rozrzutnego urzędnika Dyrektor Generalny MRiRW wyciągnie stosowne konsekwencje".
Minister zarzuca nam natomiast, że podając informację o tym, że zamierzał zatrudnić w resorcie byłego prezesa ARiMR Tomasza Kołodzieja, który odszedł z Agencji w atmosferze skandalu po tzw. taśmach Serafina, to „zajmowanie się plotkami i przypuszczeniami". – Pomysł jego zatrudnienia w ministerstwie to Pana wymysł, który ani przez moment nie był przeze mnie rozważany" – pisze do nas minister.
Pozostaje mieć nadzieję, że ta sprawa uczuli także innych urzędników państwa, by wydawali nasze, czyli podatników pieniądze, z większą rozwagą.