Reklama

Przejechał kobietę w ciąży, bo zaatakowano jego samochód. Śledztwo umorzone

Łódzka prokuratura umorzyła postępowanie w sprawie sylwestrowego wypadku sprzed roku, w którym zginęła kobieta w dziewiątym miesięcy ciąży.

Aktualizacja: 08.01.2015 10:30 Publikacja: 08.01.2015 09:16

Przejechał kobietę w ciąży, bo zaatakowano jego samochód. Śledztwo umorzone

Foto: Fotorzepa

- To była bardzo trudna sprawa, bo z jednej strony zginęła młoda kobieta i jej dziecko, a z drugiej grupa jej znajomych zaatakowała kierowcę toyoty, który obawiał się o własne życie. Nagrania monitoringu, zeznania świadków i opinie biegłych zdecydowały o takim zakończeniu tego postępowania – tłumaczy decyzję Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury.

Tragedia rozegrała się w Sylwestra 2013 roku na ul. Wojska Polskiego w Łodzi. Grupa młodych ludzi, w większości pod wpływem alkoholu wyszła na ulicę by tam przywitać Nowy Rok. Zatrzymywali samochody. Kijami bejsbolowymi uderzali w pojazdy. Jeden z kierowców 67-letni mężczyzna w toyocie próbował odjechać z miejsca zdarzenia. Bał się o siebie, żonę oraz wnuka.

Po przejechaniu kilku metrów, zauważył leżącą na ulicy kobietę. Była w dziewiątym miesiącu ciąży. Miała rodzić kilka dni później. Po wypadku ranna przewieziono do szpitala, gdzie przeprowadzono cesarskie cięcie. Dziecko urodziło się w stanie krytycznym. Kobieta zmarła. Dzień późnij także jej dziecko. Okazało się, że kobieta i jej dziecko byli pod wpływem alkoholi. Matka miała 1,74 promila, a dziecko 0,41.

Łódzka prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie śmiertelnego wypadku. Miała nagrania z kamer monitoringu, z kamery jednego z kierowców który jechał za toyotą. Przesłuchano też świadków. – Część niezależnych twierdziła, że grupa napastników była agresywna. Atakowali samochody, żądali od kierowców pieniędzy, a ciężarna kobieta sama położyła się na jezdnię, by uniemożliwić odjazd kierowcy toyoty – mówi Krzysztof Kopania.

Śledczy dodaje, że znajomi ofiary przesłuchiwani przez prokuraturę zaprzeczyli, by byli agresywni, by niszczyli samochody, a kobieta została potrącona przez samochód, który jeszcze ją pchał przed sobą.

Reklama
Reklama

W czasie postępowania prokuratura powołała biegłych z zakresu medycyny sądowej, ruchu drogowego oraz psychologa, który badał kierowcę. – Lekarze medycyny sądowej nie potrafili jednoznacznie powiedzieć czy obrażenia kobiety i jej dziecka powstały na skutek potrącenia i pchania kobiety, czy tylko jej pchania przez samochód – mówi prok. Kopania.

Dodaje, że biegły z zakresu ruchu drogowego stwierdził, że normalnie kierowca powinien obserwować co dzieje się z przodu samochodu, ale w tym przypadku sytuacja była inna.

W chwili, gdy kobieta znalazła się pod autem to ktoś uderzył z dużej siły w lewy bok samochodu. – Na tym skupił się kierowca, to wydarzenie wywołało u niego silny stres. Bał się o swoje życie oraz pasażerów – mówi prok. Kopania.

Kiedy kierowca ruszył, poczuł coś pod kołami. Myślał, że to próg zwalniający. Widział grupę, agresywnych osób, która goniła go. Odjechał na bezpieczną odległość, by wezwać policję, kiedy się zatrzymał dowiedział się co się stało. – Tej sprawy nie da się oceniać tylko z punktu widzenia przepisów ruchu drogowego – napisał biegły.

Psycholog, który badał kierowcę stwierdziła, że miał on silne poczucie zagrożenia tamtej nocy. – Była grupa agresywnych osób z niebezpiecznymi narzędziami. Kierowca skupił się na zapewnieniu bezpieczeństwa sobie i pasażerom. Bał się. Miał duże poczucie zagrożenia. Nie był w stanie sprawie funkcjonować i należycie ocenić sytuacji – uznał psycholog.

Prokurator Kopania: Analiza zgromadzonych materiałów w tej sprawie wykazała, że nie można było kierowcy przypisać winy za spowodowania wypadku drogowego.- Zeznania świadków, znajomych ofiary były niewiarygodne, bo twierdzili, że nie byli agresywni. A nagrania z kamer jednoznacznie pokazują, że tak właśnie było - mówi śledczy.

Reklama
Reklama

Decyzja prokuratury o umorzeniu śledztwa jest nieprawomocna. Strony mogą się od niej odwołać.

Kierowa toyoty, któremu zniszczono wówczas samochód m.in. wybito szybę, zgnieciono karoserię nie złożył wniosku o ściganie sprawców. – Ta sprawa była dla niego zbyt bolesna, zbyt dramatyczna. Chciał o niej jak najszybciej zapomnieć – mówi prok. Kopania.

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Warszawa
Kolejne dziesiątki milionów w remont Sali Kongresowej. Termin otwarcia się oddala
Kraj
Czeski RegioJet wycofuje się z przyznanych połączeń. Warszawa najbardziej dotknięta decyzją
Kraj
Warszawiacy zapłacą więcej za wywóz śmieci. „To zwykły powrót do starych stawek”
Kraj
Zielone światło dla polskiej elektrowni jądrowej i trzęsienie ziemi w PGE
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama