- To była bardzo trudna sprawa, bo z jednej strony zginęła młoda kobieta i jej dziecko, a z drugiej grupa jej znajomych zaatakowała kierowcę toyoty, który obawiał się o własne życie. Nagrania monitoringu, zeznania świadków i opinie biegłych zdecydowały o takim zakończeniu tego postępowania – tłumaczy decyzję Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury.
Tragedia rozegrała się w Sylwestra 2013 roku na ul. Wojska Polskiego w Łodzi. Grupa młodych ludzi, w większości pod wpływem alkoholu wyszła na ulicę by tam przywitać Nowy Rok. Zatrzymywali samochody. Kijami bejsbolowymi uderzali w pojazdy. Jeden z kierowców 67-letni mężczyzna w toyocie próbował odjechać z miejsca zdarzenia. Bał się o siebie, żonę oraz wnuka.
Po przejechaniu kilku metrów, zauważył leżącą na ulicy kobietę. Była w dziewiątym miesiącu ciąży. Miała rodzić kilka dni później. Po wypadku ranna przewieziono do szpitala, gdzie przeprowadzono cesarskie cięcie. Dziecko urodziło się w stanie krytycznym. Kobieta zmarła. Dzień późnij także jej dziecko. Okazało się, że kobieta i jej dziecko byli pod wpływem alkoholi. Matka miała 1,74 promila, a dziecko 0,41.
Łódzka prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie śmiertelnego wypadku. Miała nagrania z kamer monitoringu, z kamery jednego z kierowców który jechał za toyotą. Przesłuchano też świadków. – Część niezależnych twierdziła, że grupa napastników była agresywna. Atakowali samochody, żądali od kierowców pieniędzy, a ciężarna kobieta sama położyła się na jezdnię, by uniemożliwić odjazd kierowcy toyoty – mówi Krzysztof Kopania.
Śledczy dodaje, że znajomi ofiary przesłuchiwani przez prokuraturę zaprzeczyli, by byli agresywni, by niszczyli samochody, a kobieta została potrącona przez samochód, który jeszcze ją pchał przed sobą.