Na spotkaniu przed kampanią wyborczą obaj kandydaci ustalili, że nie będą się atakować oraz, że ten, który będzie miał mniejsze poparcie, przekaże swoje głosy drugiemu i wycofa się ze startu w wyborach. Korwin-Mikke miał się wycofać z tych ustaleń, a na debacie punktował Jednomandatowe Okręgi Wyborcze, które są sztandarowym postulatem Kukiza.
Korwin-Mikke mówiąc o JOW wskazywał przykład Wielkiej Brytanii, gdzie 7 maja odbędą się wybory parlamentarne. Z sondaży wynika, że gdyby w Wielkiej Brytanii obowiązywała polska ordynacja wyborcza UKIP zdobyłby ponad 90 miejsc. Tymczasem przy ordynacji większościowej partia ta zdobędzie prawdopodobnie tylko kilka mandatów. Korwin-Mikke zadeklarował, że jeśli UKIP zdobędzie 20 mandatów, to on wycofa się z wyborów.
- Uważałem, że ci kandydaci antysystemowi do końca powinni pójść razem, ale ta sztuczka z deprecjonowaniem JOW-ów podczas tej debaty, no to było, wie pan, jak nóż w plecy, jak Ruscy w '39 17 września. Tak się nie robi - skomentował Kukiz w RMF FM.
Tymczasem okazuje się, że Korwin-Mikke sam promuje ordynację, którą zaatakował. 3 maja kandydat na prezydenta opublikował projekt swojej konstytucji. W art. 78 w punkcie 2, można przeczytać: "Obywatele wybierają Sejm na okres 4 lat w głosowaniu powszechnym, równym, bezpośrednim i tajnym w jednomandatowych okręgach wyborczych". JOW-y są tam proponowane także w przypadku wyborów samorządowych.
Korwin-Mikke odniósł się do tego w oświadczeniu na Facebooku. "JOWy figurują nawet w moim projekcie Konstytucji – tylko tam Sejm pełni inną rolę. Jednak wbrew temu na co ma nadzieję Paweł Kukiz i wielu jego sympatyków, wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych może ostatecznie podzielić Polskę między PO i PIS - spoza tych dwóch partii będzie tylko kilku posłów" - stwierdził (pisownia oryginalna).