Wygrana w pierwszej turze wykrzesała z Andrzeja Dudy i jego otoczenia nowe siły. Sztab bardzo dba, by nie popaść w samozadowolenie, ale ma świadomość, że kampania idzie po ich myśli, często nawet bez ich udziału.
Korzystna okazała się propozycja debaty, z którą wyszedł Paweł Kukiz i którą miałby poprowadzić. – Duda zareagował natychmiast na Twitterze i bez żadnych konsultacji ofertę przyjął – mówią nam jego sztabowcy. To postawiło w trudnej sytuacji Komorowskiego. Z jednej strony prezydent nie chciał pozwolić, by ton jego działaniom nadawał niedoświadczony polityk. Z drugiej musiał mieć świadomość, że odmowa zostanie odebrana jako tchórzostwo. Ostatecznie zdecydował, że w debacie udziału nie weźmie.
Przyszedł też z nieoczekiwaną pomocą Dudzie, gdy podczas wtorkowego spaceru po Warszawie zignorował ojca walczącego o spotkania ze swoimi dziećmi. Mężczyzna pojawił się dzień później pod siedzibą PiS przed startem dudabusu. Kandydat PiS natychmiast zaprosił go do utworzonego przez siebie Biura Pomocy Prawnej. Ten pomysł sztab PiS miał zrealizować jeszcze przed pierwszą turą, ale został odłożony, co przydało się na tym etapie.
Podczas wizyty w fabryce śrubek w Piastowie Duda przedstawił także swój program dla przedsiębiorców. To grupa, do której – jak pokazały sondaże exit poll – nie udało mu się dotrzeć przed pierwszą turą. W najbliższych dniach zaplanowane są kolejne tego typu spotkania.
Atmosfera u drugiego kandydata nie jest tak dobra. Kampanię Komorowskiego paraliżują konflikty w sztabie. Zamiast zastanawiać się nad kolejnymi posunięciami, w otoczeniu prezydenta trwa wyścig, kto pierwszy obwini inną frakcję. Kozłem ofiarnym stał się szef sztabu Robert Tyszkiewicz.
– Zachowują się jak dzieci. Zamiast pracować, biegają do mediów – skarży się nam osoba znająca kulisy kampanii. – Łatwo zrzucić winę na Tyszkiewicza, a często więcej do powiedzenia miały mniej eksponowane osoby – dodaje nasz rozmówca.