Bronisław Komorowski nie był jedynym gościem Kuby Wojewódzkiego. W pierwszej części programu wystąpił aktor Paweł Domagała. Prezydent pojawił się dopiero po przerwie, choć zazwyczaj pojawiają się w niej mniej ważni goście odcinka.
Formuła części z prezydentem nie różniła się wiele od tych, znanych z wcześniejszych edycji programu. Rozmowa była rwana, a prowadzący skakał po różnych wątkach, częściej niż zwykle rozmawiano jednak o kwestiach merytorycznych. Poruszano m.in. kwestie in vitro, legalizacji medycznej marihuany czy podwyżek podatków. Kuba Wojewódzki przyznał, że w pierwszej turze głosował na Pawła Kukiza, ale na koniec programu oficjalnie poparł Bronisława Komorowskiego. Zastrzegł jednak, że to poparcie na duży kredyt.
- Pan nie jest z mojej ulubionej listy kandydatów. Moi kandydaci nie istnieją, ale jeśli ktoś ma robić zamieszanie w tym kraju, to wolę, żeby to był pan. To jest cholernie duży kredyt. Od 25 maja będę się panu bardzo uważnie przyglądał - podkreślił.
- Bardzo mi przykro, że będzie pan musiał siedzieć obok polityka - powiedział zaraz po wejściu prezydent do Pawła Domagały. Sam aktor od pojawienia się głowy państwa nie zabierał już praktycznie głosu i wyraźnie się dystansował od rozmowy.
Wojewódzki przyznał też, że pięć lat temu głosował na Komorowskiego, ale w tej kampanii liczba wpadek prezydenta była zbyt duża. - Kim była ta pani, która panu podpowiadała na ulicy? - pytał prowadzący. - Pan też ma słuchawkę w uchu. Każdy ma osobę, która mu podpowiada. Kiedy idzie się w tłumie, na przedzie, trudno się momentami zorientować. Słowo, mi podpowiadają co mam zrobić, ale nikt mi nie podpowiada kiedy mam pocałować żonę jak mojemu konkurentowi - tłumaczył prezydent. - Oj, może coś się między nimi wypaliło - kpił Wojewódzki.