Reklama

Początek zimnej wojny religijnej

Rozmowa | Antoni Dudek, historyk i politolog z UKSW

Aktualizacja: 03.08.2015 21:36 Publikacja: 02.08.2015 19:37

Początek zimnej wojny religijnej

Foto: Fotorzepa/Darek Golik

Rz: Równo 25 lat temu, 3 sierpnia 1990 roku, minister edukacji narodowej prof. Henryk Samsonowicz zdecydował o powrocie nauczania religii do szkół. Czy było to wynikiem ustaleń przy Okrągłym Stole?

Antoni Dudek: Nie. Ale na pewno znaczenie miał fakt, że Kościół w procesie przemian 1989 roku odgrywał bardzo ważną rolę. Opozycja i władza nie ufały sobie nawzajem, a dzięki przedstawicielom Kościoła, którzy uwiarygodniali obie strony względem siebie, dało się nawiązać pewien dialog. I to był jeden z powodów, dla których po 1989 roku pozycja hierarchii kościelnej znacząco się umocniła. Siłą rzeczy Kościół zaczął wracać do postulatów podnoszonych przez dziesięciolecia...

Jakie to były postulaty?

Jedną z ostatnich ustaw przyjętych jeszcze w PRL, tuż przed wyborami czerwcowymi, była ustawa o stosunku państwa do Kościoła rzymskokatolickiego. Władza próbowała przekupić duchowieństwo, by nie angażowało się po żadnej ze stron. Kościół uzyskał wtedy osobowość prawną i wiele przywilejów, np. zwolnienie od cła na import towarów przeznaczonych do kultu religijnego. Później pojawiły się tematy religii w szkołach, aborcji i konkordatu, i to wokół nich ogniskowała się debata publiczna początku lat 90.

Czy ministerialna instrukcja o powrocie religii do szkół wywołała wtedy jakieś kontrowersje?

Reklama
Reklama

Można wręcz powiedzieć, że ta decyzja zapoczątkowała zimną wojnę religijną w III RP. Instrukcję od razu zaskarżyła prof. Ewa Łętowska, czyli ówczesna rzecznik praw obywatelskich. I rzeczywiście ten powrót religii do szkół został niefortunnie rozwiązany prawnie. Rozporządzenie ministra było niezgodne z obowiązującą ciągle ustawą z 1961 roku, która mówiła, że szkoły mają nauczać materialistycznego, naukowego światopoglądu. Zresztą to ta właśnie ustawa ostatecznie położyła kres nauce religii w polskich szkołach, bo przypomnę, że po kryzysie 1956 roku pod presją społeczną katecheza wróciła do większości szkół.

Jak ocenia pan tę decyzję ministra Samsonowicza?

Na pewno była to realizacja opinii większości Polaków. Polacy sami to zresztą potwierdzili, masowo zapisując później swoje dzieci na naukę religii, która nie była przecież przymusowa. Oczywiście, zwłaszcza w mniejszych środowiskach, występuje presja większości, ale faktem jest, że gdyby to było sztuczne rozwiązanie, to społeczeństwo by się jakoś podzieliło, tak jak dzieli się w innych sprawach.

Tu się nie podzieliło?

Ponad 90 proc. rodziców zapisało swoje dzieci na religię, co tylko potwierdziło przekonanie, że Polska jest krajem tradycyjnie katolickim. Oczywiście w ostatnich latach się to zmienia, ale religia w szkołach pozostaje rozwiązaniem, które ciągle odpowiada zdecydowanej większości Polaków, niezależnie od nadużyć, bardzo mocno nagłaśnianych przez środowiska antyklerykalne.

—rozmawiał Michał Płociński

Policja
Nietykalna sierżant „Doris”. Drugie życie tajnej policjantki
Kraj
Polska bez kompleksów. Młodsi uważają, że to Zachód jest zacofany
Kraj
Pociągiem z Warszawy do Lublina w półtorej godziny. Umowa na cztery tory linii otwockiej podpisana
Kraj
Bizancjum w stołecznym ratuszu. Rafał Trzaskowski zatrudnił trzecią dyrektorkę-koordynatorkę
Kraj
Awaria numerów alarmowych 112 i 999. Nie można było się dodzwonić
Reklama
Reklama