Instytut Pamięci Narodowej po raz kolejny w rosyjskiej prasie uzasadnia podejmowane w Polsce decyzje związane z usuwaniem z przestrzeni publicznej symboli sowieckiego zniewolenia. W poniedziałek na stronie internetowej Radia Echo Moskwy dr Paweł Ukielski, wiceprezes IPN, tłumaczył, dlaczego w Polsce usuwane są sowieckie symbole. Niedawno w Pieniężnie został zdemontowany pomnik generała Iwana Czerniachowskiego, który uznawany jest za kata żołnierzy Armii Krajowej.
Wcześniej instytut opublikował w rosyjskiej prasie ogłoszenie o poszukiwaniu świadków śmierci kilku przedstawicieli Polskiego Państwa Podziemnego, którzy w 1945 r. zostali porwani, a następnie uwięzieni na terenie ZSRS.
Jak podkreśla Ukielski, działań tych nie można traktować jako antyrosyjskich. Jak tłumaczy, nie można kwestionować faktu, że Armia Czerwona pokonała III Rzeszę, ale nie można zapominać, że była ona zbrojnym ramieniem innego totalitarnego systemu, którego celem był podbój Polski. – Armia Czerwona nie przyniosła Polsce wyzwolenia. W wielu przypadkach żołnierze Armii Czerwonej zachowywali się bardzo brutalnie jako zdobywcy. Popełniali też liczne zbrodnie, w tym na ludności cywilnej – tłumaczy nam dr Paweł Ukielski.
Oprócz akcji edukacyjnych skierowanych do Rosjan pion śledczy IPN prowadzi postępowania dotyczące zbrodni popełnionych przez sowiecką bezpiekę.
Z wyliczeń „Rzeczpospolitej" wynika, że teraz prowadzonych jest co najmniej kilkanaście takich śledztw. Możliwość ich prowadzenia wynika z ustawy o IPN, która m.in. pozwala na ściganie zbrodni komunistycznych. Jednak, jak podkreślają śledczy, nie mogą oni liczyć na wsparcie rosyjskiej prokuratury w ustaleniu sprawców zbrodni.
W listopadzie 1944 roku w okolicach Wołomina zostały zakopane zwłoki ppor. Jerzego Rytla pseudonim Witowski, Jur, Koniczynka. Był on żołnierzem Armii Krajowej, członkiem Szarych Szeregów i komendantem Chorągwi Mazowieckiej ZHP. W sprawie jego zabójstwa śledztwo prowadzi warszawski oddział IPN.