Odkryto je przez przypadek. Woda z lokalu zalewała mieszkanie położone piętro niżej. Teraz łódzka prokuratura wyjaśnia okoliczności śmierci mężczyzny.
Mieszkanie należało do matki jego konkubiny, która zmarła w 2014 roku. Kiedy jej córka trafiła później do więzienia, służby miejskie zabezpieczyły lokal. Odłączono media, a drzwi zabezpieczono płytą pilśniową. Nikt nie sprawdził co jest w środku.
Dziś mieszkańcy budynku powiadomili administrację o wodzie, która ciekła z lokalu. Specjalna komisja weszła do mieszkania. Wtedy pracownicy administracji znaleźli w łóżku zmumifikowane zwłoki. Na miejsce wezwano policję i prokuratora.
Już przeprowadzono oględziny zwłok. - Prawdopodobnie są to szczątki 50 – latka, partnera zameldowanej tam kobiety – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury.
Z powodu zmian pośmiertnych i mumifikacji ciała nie można było ustalić ani daty, ani przyczyny jego śmierci, choć lekarz nie wykluczył zabójstwa lub pobicia.