Swoje zachowanie skazany dziś mężczyzna tłumaczył toksycznymi relacjami z matką - alkoholiczką. - Zniszczyła mi życie. Te podpalenia to było wołanie o pomoc. Ostatnie cztery lata to było piekło na ziemi. Mam nadzieję, że ci ludzie mi wybaczą – mówił w śledztwie Marcin W.
Podkreślał, że trudno opisać to, co przeszedł. - Chciałbym mieć szansę na normalne życie – prosił w ostatnim słowie oskarżony.
To była głośna sprawa. Prokuratura zarzuciła Marcinowi W., że we wrześniu 2014 roku na gdańskim Suchaninie i Siedlcach podpalił w sumie 21 aut, czym spowodował straty znacznych rozmiarów.
Mężczyzna podłożył ogień pod 19 samochodów, a dwa kolejne zajęły się od płonących już pojazdów. Policjantom udało się go namierzyć dzięki m.in. relacjom świadków i analizie zapisów z nagrań monitoringu. Mężczyzna przyznał się do winy.
Poza tym na Marcinie W. ciążył zarzut pobicia matki. Przed podpaleniem samochodów mężczyzna ukradł pizzę i dwie butelki wódki, które wypił z kolegami, a potem poszedł podłożyć ogień.