Prawnik po raz pierwszy publicznie tłumaczy powody objęcia od 27 kwietnia br. stanowiska w Radzie Nadzorczej gdańskiej spółki Naftoport zależnej od Skarbu Państwa.
- Próbuje się mnie zdyskredytować i pokazać, że za cenę miejsca w spółce skarbu państwa oto Zaradkiewicz krytykuje Trybunał i prezesa Rzeplińskiego. To jest absolutna bzdura – twierdzi. Jak tłumaczy otrzymał propozycję wejścia do RN Naftoportu pod koniec kwietnia bezpośrednio z ministerstwa skarbu.
- Nikt wcześniej ze mną o tej propozycji nie rozmawiał. Byłem miło zaskoczony, bo okazało się, że moje kompetencje merytoryczne jako eksperta od prawa kontraktów handlowych oraz statusu urządzeń i sieci przesyłowych zostały dostrzeżone. Tymi zagadnieniami zajmuję się od lat – argumentuje.
Zaradkiewicz w rozmowie z „Rzeczpospolitą” mówi, że nie widzi w przyjęciu propozycji resortu skarbu żadnego konfliktu interesów. Jego zdaniem trwa obecnie atak personalny na niego, a świadczyć o tym ma fakt, iż informacje o jego nominacji do rady nadzorczej zaczęły się pojawiać w sieci już w maju także za pośrednictwem osób związanych ze środowiskiem Partii Razem. - Warto postawić pytanie, dlaczego po ponad dwóch miesiącach stało się to przydatne do walki ze mną – zaznacza.
Na pytanie „Rzeczpospolitej” czy przyjął posadę w spółce skarbu państwa w zamian za swoją krytykę wobec Trybunału i jego prezesa mówi wprost: - Zarzut, jakobym dał się „kupić”, stawiany mi zresztą od dawna, to kompletny absurd i pomówienie. Moje poglądy prawne na temat Trybunału Konstytucyjnego i przepisów go dotyczących wyrażałem już pół roku przed powołaniem do tej rady choćby na Uniwersytecie Warszawskim.