- Jestem prezesem Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, zaniepokojonym prezesem – rozpoczął spotkanie z niemieckimi kolegami szef SDP Krzysztof Skowroński. Jak tłumaczył, jego niepokój budzi to, co w Niemczech mówi się i pisze o Polsce. - Zdecydowana większość tekstów poświęconych naszemu krajowi ma negatywny wydźwięk, a to nie służy dobrym stosunkom, tylko wywołuje wrogość. Niemcy zaczynają bać się jechać do Polski – mówił.
Zmianie tego negatywnego obrazu Polski w niemieckich, a także innych europejskich mediach, ma służyć program finansowany przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych w Warszawie. W jego ramach SDP wysyła do europejskich stolic grupę dziennikarzy, którzy na miejscu mają przekonywać, że wbrew rozpowszechnionym opiniom, nie trzeba martwić się o wolność słowa i kondycję mediów w Polsce. Program wywołuje konsternację w polskim środowisku dziennikarskim. Jerzy Haszczyński z dziennika „Rzeczpospolita”, którego nazwisko wymieniano wśród potencjalnych uczestników akcji, oświadczył w połowie roku, że nie weźmie w niej udziału, bo nie ma zamiaru zajmować się „obroną żadnych rządów i partii”. Ale nie brakuje dziennikarzy, którzy najwyraźniej nie mają z programem problemu. W Berlinie obok Skowrońskiego pojawili się Piotr Semka z tygodnika „Do Rzeczy”, Olga Doleśniak-Harczuk z Gazety Polskiej Codziennie, Cezary Gmyz z TVP, Andrzej Potocki z tygodnika „Sieci”, a także Andrzej Iwicki z Radia Wnet.