Po doniesieniu Mariana K. rozpoczęło się śledztwo. Przejęła je prokuratura w Poznaniu. Sprawą zajął się specjalny wydział Prokuratury Krajowej powołany, by walczyć z korupcją i przestępczością zorganizowaną (dziś stanowiący część prokuratury apelacyjnej).
[srodtytul]Decydenci idą pod klucz[/srodtytul]
– To na pewno największa sprawa korupcyjna prowadzona przez nasz wydział – przyznaje Andrzej Laskowski, naczelnik Wydziału V Prokuratury Apelacyjnej w Poznaniu.
Na polecenie śledczych został zatrzymany Marian R. Początkowo nie przyznawał się do winy. 16 października 2007 r. niespodziewanie zaczął mówić. Po kolei, ze szczegółami.
3 grudnia 2007 r. funkcjonariusze ABW wkroczyli do siedziby Urzędu Marszałkowskiego w Katowicach. Wyprowadzili Grzegorza Sz. – to do niego miała trafić część pieniędzy przywiezionych z Pragi. W tym czasie zatrzymywani byli też dyrektorzy szpitali. Większość nie przyznała się do winy. Dziś są oskarżeni i czekają na proces.
Akt oskarżenia ma 200 stron. 23 osoby usłyszały 91 zarzutów, a suma łapówek, które mieli wręczyć przedstawiciele Philipsa, przekracza 3 mln zł.
Philips twierdzi dziś, że „duża część środków przeznaczonych na korupcję została wyłudzona z firmy”. Krzysztof Kouyoumdjian, rzecznik spółki Philips Polska, podkreśla, że firma ma w całej sprawie status poszkodowanego: – Potwierdzenie zarzutów prokuratury oznacza, że byli pracownicy nie tylko działali niezgodnie z prawem, lecz także świadomie łamali nasze procedury i kodeks etyczny – zapewnia Kouyoumdjian.
Marian K. też zasiądzie na ławie oskarżonych. Będzie mógł skorzystać z instytucji dobrowolnego poddania się karze, czyli ma szansę na łagodniejszy wyrok.
– Zdecydowałem się na poinformowanie organów ścigania o tym przestępczym procederze, gdyż w połowie 2006 r. postanowiłem całkowicie zmienić swoje dotychczasowe życie – tłumaczył K. w prokuraturze.
W rozmowie z nami dodaje: – Korupcja w Polsce szaleje. Gdyby każdy zaczął od siebie, toby jej nie było.
[srodtytul]Przemawiają nieliczni[/srodtytul]
– Takie sytuacje jak Mariana K. zdarzają się niezwykle rzadko – komentuje prof. Józef Gierowski, psycholog sądowy z Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. – Niektórzy ludzie stają się elementem korupcyjnego układu na skutek swojej bierności. Sytuacja ta staje się dla nich źródłem emocjonalnych napięć i etycznych konfliktów. A jeśli już zdecydują się układ zdemaskować, płacą za to ogromną cenę.
Wie o tym Marian K. Wie także zielonogórski przedsiębiorca Leszek S., którego historię opisaliśmy w ubiegłym roku w „Rz”. Od połowy lat 80. za sowite łapówki jego firma realizowała zlecenia budowlane dla wojska. W 2007 r. zdecydował się pójść z tym do ABW. Efektem była seria śledztw i wyroki dla wysokich rangą wojskowych. Sam S. przyznał się do winy i dobrowolnie poddał karze. Został skazany na rok więzienia w zawieszeniu na trzy lata. Ale zapłacił znacznie większą cenę. Dawni koledzy namawiali go do zmiany zeznań i grozili. W Zielonej Górze został zepchnięty na towarzyski i biznesowy margines. Zaszczuty, w końcu wyemigrował do Kanady.
Skruszony przestępca może bowiem liczyć tylko na trzy rozwiązania: zostać (pod kilkoma warunkami) świadkiem koronnym, wówczas w zamian za zeznania obciążające dawnych kolegów ze zorganizowanej grupy przestępczej zyskuje wolność; skorzystać z instytucji małego świadka koronnego (dla przestępców mniejszego kalibru); może też – i to zdarza się najczęściej – skorzystać z dobrowolnego poddania się karze.
– Myślę, że ten katalog jest wystarczająco bogaty – podkreśla dr Zbigniew Rau, kryminolog i były wiceminister spraw wewnętrznych. Przyznaje jednak, że w niektórych krajach śledczy i skruszony przestępca mają jeszcze więcej możliwości. – Np. w Stanach Zjednoczonych prokurator może w zamian za zeznania odpuścić przestępcy praktycznie wszystko. Należy jednak pamiętać, że w USA obowiązuje system prawa precedensowego, stanowionego na podstawie orzecznictwa sądów, a nie tak jak w Polsce, opartego na literze prawa – mówi.
Jakie motywy kierują tymi, którzy idą na współpracę ze śledczymi? – Od strachu, wyrzutów sumienia poprzez chęć wyjścia z aresztu, perspektywę zmniejszenia kary aż po zemstę – wylicza Rau.
[i]Masz pytanie, wyślij e-mail do autorów [mail=l.zalesinski@rp.pl]l.zalesinski@rp.pl[/mail], [mail=i.kacprzak@rp.pl]i.kacprzak@rp.pl[/mail][/i]