– Jestem przekonany, że wygrana PiS pomoże w utworzeniu koalicji PO – PiS, a przeszkodzi powstaniu koalicji PO i lewicy – tak były marszałek Sejmu tłumaczy swoją decyzję. Ma nadzieję, że jego obecność na listach PiS pomoże partii w wygranej. Dodaje, że Platformę tworzył jako alternatywę dla lewicowych rządów. – Martwią mnie zerkania liderów PO w lewą stronę – wyjaśnia.

Teraz Płażyński jest senatorem niezależnym. Opuścił PO w 2003 r. Od kilku tygodni się zastanawiał, czy w tych wyborach startować z PO czy z PiS. Chociaż PO oferowała mu równorzędne miejsce, postawił na PiS. – Moja obecność na listach PO byłaby sygnałem, że aprobuję to, co się dzieje w tej partii. A nie podoba mi się tam dominacja środowiska liberalnego – mówi.

Płażyński do PiS na razie nie wstąpi. Mimo to Jarosław Kaczyński nie kryje zadowolenia. – To jeden z najwybitniejszych polityków polskiej prawicy – mówi. Zdaniem premiera jego decyzja otwiera drogę do wyjścia z prawdopodobnego powyborczego pata. – Pata, w którym będziemy mieli tylko dwie możliwości: albo kryzys polityczny, albo fatalny sojusz między LiD a PO – wyjaśnia.

Lider PO Donald Tusk podchodzi do transferu spokojnie. – Płażyński postanowił tylko kontynuować współpracę z PiS.