Były senator trafił za kraty pod koniec grudnia. Za kilka dni upływa termin trzymiesięcznego aresztu. Prokuratura domaga się jednak, aby został on przedłużony.
– Nadal zachodzi realna groźba matactwa, a zagrożenie karą jest wysokie – tłumaczyła niedawno Renata Mazur, rzecznik prasowy Prokuratury Warszawa-Praga.
Inaczej twierdzi obrońca Stokłosy. Według mecenasa Jarosława Majewskiego były senator zawsze był gotów współpracować z wymiarem sprawiedliwości. Co prawda, kiedy nad jego głową zaczęły się gromadzić czarne chmury, wyjechał za granicę, ale uczynił to w pełni legalnie, a potem dwukrotnie ubiegał się o list żelazny. Mecenas Majewski chce, by Stokłosa wyszedł z aresztu i odpowiadał przed sądem z wolnej stopy.
Pogląd ten zdaje się podzielać spora grupa pracowników firm należących do byłego senatora. – Pod petycją w tej sprawie podpisało się kilka tysięcy osób. Trafiła ona między innymi do sądu i wojewody – wyjaśnia Dariusz Krupa, szef rady pracowniczej Farmutilu. – Wierzymy, że nasz szef wyjdzie na wolność. Inaczej byśmy tego nie robili.
Stokłosa przez 16 lat był senatorem z okręgu pilskiego. Zalicza się do najbogatszych osób w Polsce. Pod koniec ubiegłego roku został aresztowany. Prokuratura zarzuca mu, że korumpował urzędników Ministerstwa Finansów. W zamian miał uzyskiwać wielomilionowe ulgi podatkowe. Stokłosa odpowie też za łamanie przepisów związanych z ochroną środowiska oraz za prześladowanie swoich pracowników. Łącznie usłyszał 22 zarzuty. Do żadnego z nich się jednak nie przyznaje. Grozi mu do dziesięciu lat więzienia.