Jazda w stanie nietrzeźwym to jedna z przyczyn wszczynania postępowań dyscyplinarnych w prokuraturze.
– Przed dwoma laty wszczęliśmy 58 postępowań, a w ubiegłym roku aż 61 – mówi Wioletta Paprocka z Ministerstwa Sprawiedliwości. Prokurator Jerzy Płóciennik, którego policjanci zastali pijanego za kierownicą rozbitej hondy, podkreśla, że złożył zgodne z prawdą zeznania, iż to jego syn kierował autem.
Dwie prokuratury uznały jego wersję wydarzeń i umorzyły postępowania. Płóciennik utrzymywał, że pokłócił się z synem w trakcie jazdy. Śledczy miał wyciągnąć puszkę piwa, którą syn chciał mu wyrwać. Przez szarpaninę miało dojść do wypadku. A obrażony syn zostawił ojca w samochodzie i poszedł do domu.
Jak ustaliła „Rz”, ta hipoteza budzi wiele wątpliwości. Syn śledczego zeznawał, że po sprzeczce hamował, ale nie udało mu się zapanować nad samochodem. Świadek, który jechał za hondą Płóciennika, twierdził, że auto nie hamowało.
Syn prokuratora zeznawał też, że po wypadku kłócili się jeszcze przez pięć minut. Policjanci mówili, że pojawili się na miejscu najwyżej cztery minuty po kolizji. Syna śledczego nie widzieli. Płóciennik siedział w samochodzie sam. Tylko przed nim był oczyszczony ze szronu fragment szyby, przez który widać było drogę. Puszki od piwa, o którą panowie mieli się kłócić, także nie znaleziono.