Naprawdę, nie na niby. Polską rządzi ponad 700-tysięczna bezgłowa armia urzędników. Ci, których głowy widzimy w telewizji: premier, ministrowie, wojewodowie, starostowie, dyrektorzy i naczelnicy są rządzeni przez aparat, który tylko nominalnie jest ich aparatem.
Każdy polityk rządowy czy samorządowy, który obejmuje władzę, natychmiast zostaje poddany „obróbce", której nie zna żaden szef firmy. Dostaje grafik najbliższych wizyt i spis palących spraw. Aparat zaraża liderów chorobą bieżączki. Najpierw bronią się. Nie wszyscy, oczywiście. Powtarzają mediom deklaracje i cele programu. Ale nieuchronnie wciąga ich wir codzienności i bagno procedur. Od 30 lat z tą samą nieuchronnością.