Z dzisiejszego : „Nie ma cudu, jest wojna” wynika, że Jaruzelski, zupełnie nie po generalsku, zwykle gdy działy się rzeczy poważne, wpadał w przerażenie. Przestrach – jak pisze „Wyborcza” – budziło już samo słowo „konfrontacja”, ale też, na przykład, relacje, które spływały do URM z wypadków bydgoskich, gdy pobito Jana Rulewskiego. „Był przerażony. Przypadek? Prowokacja? A jeśli tak, to czyja”? – tak Gazeta odtwarza potok myśli w generalskiej głowie. I opisuje, jak Jaruzelskiemu „puszczają nerwy” i „drze się do słuchawki na Kanię”. W tekście jest jeszcze kilka heroicznych fragmentów : „W wagonie na bocznicy w Brześciu prosił Ustinowa, by pozwolono mu odejść. Przed Kulikowem, gdy odwiedzał Polskę, próbował nawet się chować”. Pod tekstem Gazeta proponuje dyskusję dla czytelników „kim jest generał”?. Pytanie to – w świetle choćby tego tekstu ma gotową odpowiedź. Wygląda na to, że jest tchórzem. Tylko czy na pewno o taką opinię chodzi kolegom z Czerskiej?

"Wyborczej" najwyraźniej pozazdrościł „Dziennik” i dziś przedstawia „Poczet władców Polski Ludowej”. Piórem Janusza Rolickiego czytamy taki oto pasus o Stanisławie Kani: „nie porządził sobie zbytnio. Jego zmorą były wizyty ambasadora Ariostowa. Ze strachu sekretarz zapadał na zdrowiu, co i raz ogłaszając niedyspozycję.” A na dodatek przypomnę – potem wcale nie było mu łatwiej, bo darł się na niego Jaruzelski. (por. Wyborcza). Ale zanim Jaruzelski mógł się na niego drzeć, bo zastąpił go na miejscu pierwszego sekretarza „Kania przez wiele miesięcy był negatywnym bohaterem KPZR”, bo „w żaden sposób nie dawał się przekonać do realności stanu wojennego” i dlatego „stracił zaufanie Breżniewa”. Jak wiemy generał Jaruzelski nie miał tych dylematów. Niemniej czytamy w „Dzienniku”, że „mogło nam się przydarzyć coś gorszego od zamachu Jaruzelskiego”. Co konkretnie - czy dżuma, czy cholera - gazeta nie precyzuje.

Tymczasem „Polska” woli zajmować się sprawami współczesnymi, a nawet wybiegać w przyszłość. „Platforma tworzy zespól ekspertów na każdą okazję” czytamy. PO w ramach subwencji państwa dostanie 38 milionów złotych i część z tej kwoty chce przeznaczyć na zbudowanie „Instytutu Obywatelskiego” przygotowującego ekspertyzy dla partii. Ma on powstać już w ciągu najbliższych dwóch miesięcy. „Najwyraźniej postanowiła przeznaczyć swoje pieniądze dla własnych ekspertów, a nie opłacanie ekspertyz tworzonych przez zewnętrzne firmy” – mówi Jacek Kucharczyk z Instytutu Spraw Publicznych, ekspert. I dodaje – „Niepokojące jest jednak to, że powstanie tego typu instytucji niesie ze sobą poważną możliwość nadużyć: wśród ekspertów może być przecież zatrudniona rodzina czy po prostu kumple polityków”. „Polska” tonuje te uwagi: ”no ale twórcy Instytutu zdają sobie sprawę, że robiąc coś takiego, wystawiliby się na odstrzał przez media i stracili wiarygodność”. O, tak ostrzał medialny jest dla Platformy prawdziwą zmorą.

[b][link=http://blog.rp.pl/lichocka/2008/12/16/kim-jest-general/]skomentuj na blogu[/link][/b]