– Po analizie zebranego materiału doszliśmy do wniosku, że nie ma interesu społecznego w objęciu ściganiem czynu prywatnoskargowego – mówi „Rz” Marta Białobrzeska, szefowa Prokuratury Rejonowej Warszawa-Wola. Sprawa dotyczyła zajścia z jesieni 2008 r. w stołecznym sądzie. Po procesie Lech Wałęsa kontra Grzegorz Braun Piotr Gulczyński zaatakował kamerzystę, który filmował ludzi wychodzących z rozprawy. Uderzył otwartą dłonią w kamerę, a ta z kolei uderzyła w twarz trzymającego ją Ryszarda Sołtysika, niezależnego dziennikarza z Wrocławia.

Śledczy obejrzeli nagranie, przesłuchali pokrzywdzonego i Gulczyńskiego. Prezes instytutu tłumaczył, że nie zrobił tego celowo, i podkreślał, że od razu przeprosił za swoje zachowanie. Według prokuratury Sołtysik doznał tylko drobnych obrażeń (siniaki).

Ostatecznie prokuratorzy uznali, że nie ma podstaw, by z urzędu ścigać Gulczyńskiego. Pouczyli pokrzywdzonego, że może zrobić to sam, składając przeciwko szefowi Instytutu Lecha Wałęsy prywatny akt oskarżenia. Decyzja jest nieprawomocna, kamerzysta może się od niej odwołać.