Jakie zarzuty autorzy tekstu w "GW" stawiają zwolnionym dziennikarzom? Otóż przede wszystkim Ziemkiewicz i Sakiewicz nie kryją niechęci do "Gazety Wyborczej". Dodatkowo: dowodem braku obiektywizmu redaktora "Gazety Polskiej" jest fakt, że nie chciał u niego wystąpić Aleksander Kwaśniewski, zaś felietonisty "Rzeczpospolitej", że wyśmiewał salony i sitwy oraz przeciwników lustracji.
Włosy dęba na głowie stają, kiedy czyta się takie teksty. Nie dlatego, żebym był naiwny i wierzył, że "Wyborczej" chodzi o zrównoważone politycznie media publiczne, o pluralizm i obiektywizm. Nie, tak naiwny nie jestem. Ale do tej pory wydawało mi się, iż w obecnych czasach wypada choć udawać, że chodzi o coś więcej, a nie tylko o przychylność do własnej gazety i jej monopol ideologiczny.
Kublik i Czuchnowski nie udają. Są bezwstydnie szczerzy. W końcu ich celem jest, aby Polskie Radio znów zaczęło mówić "po Czersku".
Szczerze mówiąc po przeczytaniu tego tekstu odrzuciło mnie od "Wyborczej". Nie dopełnię dziś obowiązku uważnego przeglądu "GW". Nie dowiem się, dlaczego Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla gazety uważa, że nie lubi go "Rzeczpospolita", nie zastanowię się też czy Witold Gadomski szczerze wierzy, że euro jest dobre dla Polski, czy też może - o co można go podejrzewać, bo przecież każdego można - chodzi mu tylko o destabilizowanie gospodarki.
XXX Odrzucam więc dziś "Wyborczą" ze wstrętem i rzucam się w objęcia "Dziennika". W "Europie", jak zwykle. Kiszenie się we własnym sosie - debatę Krasowskiego z Michalskim, Matyją i Rokitą miałem ochotę przekartkować i przejść dalej (nuda i przewidywalność), ale wczytałem się w wypowiedź Rokity i mnie wciągnęło.