O inicjatywie Elżbiety Radziszewskiej, pełnomocnik rządu ds. równego traktowania, poinformował portal TVP.info. – Prace nad projektem noweli trwały od dłuższego czasu, ale jednym z istotnych bodźców były publikacje „Rz” dotyczące bezkarnego propagowania komunizmu w Internecie – powiedziała „Rz” Barbara Szymborska z biura pełnomocnika.
Projekt zakłada rozszerzenie obowiązującego w kodeksie karnym art. 256, na mocy którego aktywne propagowanie faszystowskiego lub innego totalitarnego ustroju oraz wzywanie do nienawiści rasowej i etnicznej jest karane: od grzywny do trzech lat pozbawienia wolności. Projekt Radziszewskiej rozszerza przepis, zakładając objęcie sankcją wszelkie rozpowszechnianie i gromadzenie materiałów propagujących ustrój totalitarny. Oznacza to, że będą ścigani przez organy państwa nie tylko ci, którzy np. sprzedają książkę „Mein Kampf” Adolfa Hitlera, ale i ci, którzy mają ją w domu.
– Chodzi o materiały propagujące i nazizm, i komunizm – podkreśla Radziszewska.
– Popieram takie rozwiązanie. Komunizm był straszliwym, ludobójczym systemem, który ma na koncie miliony ofiar. Bardzo podobnym do narodowego socjalizmu. Nie ma powodu, by te systemy i ich symbolikę traktować inaczej. Gloryfikowanie obu powinno być zakazane – mówi „Rz” prof. Wojciech Roszkowski.
Po 1989 r. wymiar sprawiedliwości skutecznie ścigał neonazistowskie grupy subkulturowe. Na przykład w 2006 r. na polecenie prokuratury zablokowano stronę internetową Blood and Honor wzywającą do nienawiści rasowej, a jej autorzy zostali czasowo aresztowani. Ale ani jedna osoba nie została skazana prawomocnym wyrokiem za propagowanie komunizmu. Gdy w maju 2007 r. radny sejmiku mazowieckiego Piotr Strzembosz (PO) zawiadomił prokuraturę, że uczestnicy pochodu pierwszomajowego w Warszawie niosą flagi z sierpem i młotem, odmówiono wszczęcia postępowania. Od 13 czerwca 2008 r. ślimaczy się śledztwo dotyczące propagowania komunizmu przez autorów portalu Lewica bez Cenzury, na którym m.in. wzywano do rewolucji komunistycznej. Przez dziesięć miesięcy nikomu nie postawiono zarzutów. – Zwróciłam się do Ministerstwa Sprawiedliwości o informacje o stanie śledztwa w tej sprawie – podkreśla minister Radziszewska.