– To nowatorska w Polsce forma kampanii – przyznaje Paweł Poncyliusz, nr 5 na warszawskiej liście PiS. I przyznaje, że wzorował się na amerykańskich wyborach.
W biurze przy dziesięciu aparatach telefonicznych od wczoraj siedzą młodzi ludzie. Każdy ma książkę telefoniczną i instrukcję prowadzenia rozmowy. – Przeszli szkolenie, żeby dowiedzieć się, kim jestem i jak rozmawiać z ludźmi – tłumaczy Poncyliusz.
Na kartce mają szczegółowo opisany plan rozmowy: od powitania, przez reakcje rozmówców: odłożenie słuchawki, niechęć do pójścia na wybory, głosowanie na inną partię albo na PiS, ale innego kandydata. Na wszelki wypadek wolontariusze trzymają pod ręką skrócony życiorys Poncyliusza.
– Chodzi mi przede wszystkim o to, żeby przypomnieć ludziom o wyborach do Parlamentu Europejskiego, namówić ich do głosowania, a przy okazji namówić do poparcia mnie – dodaje kandydat.
Poncyliusz nie wyklucza, że w wolnej chwili sam usiądzie w swoim call center i będzie dzwonił osobiście. Obiecuje też, że telefony będą dzwonić tylko w godz. 9 – 19.