48 przedstawicieli mediów z 19 krajów uchwaliło w poniedziałek w Hamburgu Europejską kartę na rzecz wolności prasy. – To niesłychanie ważna inicjatywa, która pomoże zachować wolność prasy w Europie – mówi "Rz" szef reporterów niemieckiego tygodnika "Stern" Hans-Ulrich Jörges, inicjator podpisania karty.
Oprócz niego pod kartą podpisali się przedstawiciele najważniejszych europejskich gazet m.in. włoskiego "Corierre de la Sera", niemieckich "Die Welt", "Frankfurter Allgemeine Zeitung" i "Der Spiegel" oraz francuskiego "Liberation". Jedynym reprezentantem polskich gazet w tym gronie był redaktor naczelny "Rz" Paweł Lisicki. – Chodzi o to, by dziennikarze mogli się powołać na zasady zawarte w karcie w chwili gdy znajdą się w konflikcie z państwem lub instytucjami kontrolowanymi przez państwo – podkreśla Hans Otto, rzecznik wydawnictwa Gruner +Jahr, które zorganizowało konferencję.
Karta przewiduje m.in. zakaz cenzury i represji, oraz zastrzeżenie, że prasa i media internetowe nie powinny być licencjonowane przez państwo. Dokument domaga się także ścisłej ochrony dziennikarskich źródeł i ochrony dziennikarzy przed państwowym nadzorem i podsłuchami.
- Chcemy, by karta stała się dokumentem, który będzie respektowany w całej UE – mówi Jörges. W tym celu spotka się zaraz po wyborach do Parlamentu Europejskiego z unijną komisarz ds. mediów Viviane Reding, której przekaże kartę.
– Jeśli jakiś kraj będzie chciał wstąpić w przyszłości do Unii, powinien zagwarantować, że będzie przestrzegał zawartych w karcie zasad – dodaje Jörges, który na pomysł sporządzenia jej wpadł po tym, jak bułgarscy i rumuńscy dziennikarze opowiedzieli mu o naciskach ze strony państwa, które utrudniają im pracę. W ubiegłym roku głośno było też o zmianach w słowackim prawie prasowym, które zdaniem tamtejszych mediów prowadzą do ograniczenia wolności słowa.