Premier Rosji przyjął zaproszenie wysłane w najlepszej woli przez Donalda Tuska, a potem podległe mu służby zaczęły na rozmaite wymyślne sposoby znieważać polskich gospodarzy.
Po serii impertynencji rosyjskich mediów i służb specjalnych, dziś na łamach „Gazety Wyborczej” ukazał się tekst premiera Rosji, który - jak można podejrzewać - w opinii Putina jest gestem przyjaźni.
Powiedzmy wprost: jest to dziwaczna mieszanina gestów pojednania i upartego trzymania się nowych-starych kłamstw. Pierwszą taką diabelską mieszankę poznaliśmy już w sobotę. W ujawnionym wtedy fragmencie artykułu Putin zrównywał los pomordowanych w Katyniu z losem sowieckich jeńców w wojnie 1920 roku, którzy według Moskwy byli być rzekomo poddani eksterminacyjnej polityce polskich władz. Teraz, w pełnej wersji tekstu rosyjskiego premiera, czas na kolejne łamańce. Miło dla polskiego ucha brzmią takie fragmenty: „Jesteśmy głęboko wdzięczni za to, że w Polsce, gdzie w polskiej ziemi spoczywa ponad 600 tys. żołnierzy Armii Czerwonej, którzy oddali życie za jej wyzwolenie, z troską i należytym szacunkiem traktuje się nasze cmentarze wojskowe".
"Proszę mi wierzyć, słowa te nie są grzecznościową formułą, lecz są szczere, płyną z głębi serca" - napisał premier Rosji.
Ale w tym samym tekście pada teza, że Traktat Ribbentrop-Mołotow jest godny potępienia, ale jednocześnie - że to polityka Wielkiej Brytanii i Francji spowodowały, iż ZSRR nie mógł odrzucić propozycji Niemiec dotyczącą paktu o nieagresji.