Które wybory są najważniejsze? Dla prawdziwego polityka odpowiedź jest prosta – te najbliższe. Najlepiej tę prawdę zrozumiał szef SLD.
– Dlaczego Grzegorz Napieralski dalej jeździ po kraju, choć kampania prezydencka się już skończyła? – pytała wczoraj z dziecinną naiwnością reporterka jednej z komercyjnych telewizji posła Bartosza Arłukowicza (Lewica). A ten wykpił się od odpowiedzi, bo jak tu tłumaczyć dziennikarzowi oczywiste oczywistości? Jedna kampania się skończyła, ale druga się zaczyna.
A czasu wbrew pozorom niewiele, bo wybory samorządowe już w listopadzie. Dlatego Napieralski już peregrynuje od miasta do miasta, namaszczając kandydatów na burmistrzów. Dlatego PO już się zastanawia, jak walczyć z PiS tam, gdzie Komorowski przegrał z Kaczyńskim.
O co będą grały główne partie? O dużo więcej niż tylko fotele radnych czy synekury dla pociotków z terenu.
Platforma z niepokojem będzie wypatrywać sygnału, czy skończyła się cierpliwość "dołów", czy wyborcy nie zechcą aby rozliczać władzy za powódź albo nicnierobienie. Choć PO pewnie znów pójdzie świetnie w wielkich miastach, to na pewno musi ją martwić możliwa porażka w niektórych sejmikach wojewódzkich. Bo wybory prezydenckie pokazały, że w części regionów wyborcy PiS są w stanie się zmobilizować i tak przetrzepać skórę Platformie, że partia Kaczyńskiego weźmie tam samodzielną władzę.