Zbiorowy pozew przeciw ZUS szykują przedsiębiorcy, którzy przed 20 września 2008 r. (zanim w życie weszły stosowne przepisy) zawieszali działalność gospodarczą i dzięki temu nie płacili składek ubezpieczeniowych. Ponieważ nie mieli do tego prawa, dziś ZUS ściga ich za milionowe zaległości. Przedsiębiorcy mają jednak poważny argument na obronę swoich racji. Twierdzą, że zostali wprowadzeni w błąd przez urzędników ZUS.
Dług chorego na astmę i nowotwór Krzysztofa z Krakowa urósł do 90 tys. zł. Mężczyzna będzie się domagał w sądzie rekompensaty za szkody wyrządzone – jego zdaniem – przez pracowników zakładu. Bo to oni doradzali mu, jak zawiesić firmę i przestać czasowo płacić składki. Pomagali nawet wypełniać druki. – Skoro nie było takiej możliwości, skąd się wzięły te druki? – pyta Krzysztof.
– Pomysł "wyrejestrowania z ubezpieczeń" podsunęła mi pracownica ZUS w Gdańsku – potwierdza pani Alina z Pomorza. – Za każdym razem, gdy składałam firmowe dokumenty, pytano też: "to nowa działalność czy wznowienie po przerwie?".
Problem zwykle dotyczy małych, często jednoosobowych, firm. Niektórzy właściciele mają zapłacić ZUS po kilkadziesiąt tysięcy złotych (składki plus odsetki karne).
Według szacunków Instytutu Allerhanda z Krakowa, niezależnego ośrodka studiów prawnych, który analizuje jakość polskiej legislacji, takich przypadków jest w całym kraju kilkadziesiąt tysięcy.