Były lider Sojuszu w walce o prezydenturę w stolicy musi postawić na kampanię bezpośrednią. W sobotę w towarzystwie Ryszarda Kalisza zaprezentuje swój „olejniczakobus”, który będzie jeździł po Warszawie. W poniedziałek o godz. 6 rano europoseł, wzorem Grzegorza Napieralskiego z kampanii prezydenckiej, będzie pod warszawską hutą rozdawał ulotki, jabłka, kawę i herbatę.
– Wszystko, co może pomóc ludziom pracy – tłumaczy Olejniczak.
Kandydat w planach ma też dziesiątki spotkań z mieszkańcami Warszawy oraz multimedialną prezentację swojej wizji zagospodarowania miasta, m.in. terenów nadwiślańskich, okolic Jeziorka Czerniakowskiego, Wilanowa. Podczas prezentacji ma mu towarzyszyć Aleksander Kwaśniewski.
Ale brak pieniędzy jest istotnym problemem. 50 tys. zł to kwota, za którą nie da się nawet wykupić jednego 30-sekundowego spotu reklamowego w TVP, gdyby miał być wyemitowany w czasie największej oglądalności, np. przed popularnym serialem. – Liczyliśmy na większe wsparcie – nie kryje Olejniczak. – Mam nadzieję, że partia dorzuci trochę pieniędzy na końcówkę kampanii. Przecież Warszawa to wielka sprawa.
A członek jego sztabu dodaje, że trudno robić kampanię, gdy brak pieniędzy nawet na billboardy. – Warszawa to duże miasto, trudno dotrzeć do wszystkich wyborców w kampanii bezpośredniej, a na reklamę zewnętrzną nie mamy pieniędzy – tłumaczy rozmówca „Rz”.