[srodtytul]Czy będzie exodus [/srodtytul]
Kluzik-Rostkowska nie ukrywa, że chce zdobyć wpływy w samorządach. – Skuteczny polityk musi sięgać po wszelkie dostępne instrumenty – uważa. Kandydaci, których wspierała, unikają jednoznacznych deklaracji. Porowska, ekspert partii w sprawach europejskich, gospodarczych i zdrowia, "nie komentuje", Włodarczyk dyplomatycznie mówi, że nie należy mieszać polityki ogólnokrajowej ze sprawami samorządu.
Wieszołek, na razie bezpartyjny, kwestię politycznego wyboru zostawia otwartą. – Po wyborach zwiążę się formalnie z jakimś ugrupowaniem – zapowiada. Z PiS czy ruchem Kluzik-Rostkowskiej? – O nim nic jeszcze nie wiadomo. A program PiS akceptuję, ale tylko w zakresie odnoszącym się do spraw samorządu – zastrzega kandydat.
Kluzik-Rostkowska uważa, że kandydaci zachowują się racjonalnie: – W szerszej perspektywie oceniam ich zachowania jako społeczny dowód słuszności drogi, którą zaproponowałam w kampanii prezydenckiej: dialog zamiast wojny. A na szczeblu samorządowym nie ma wielkiej polityki, za to należy zawiązywać koalicje do rozwiązywania konkretnych problemów.
– Samorządowcy są ewidentnie w szoku po wyrzuceniu posłanek i nie wiedzą, co zrobić – uważa Jabłoński. – Kluzik-Rostkowska nie przedstawiła na razie żadnego projektu. Ale wszystko zależy od wyniku PiS w wyborach samorządowych.
– Ci kandydaci nie zatrzaskują żadnych drzwi. A to mówi, jak postrzegają swój elektorat i możliwości zawierania koalicji. Bo właśnie w koalicjach czekają konfitury, a nie goła dieta radnego – ocenia dr Robert Alberski, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego. Jego zdaniem jeśli PiS przegra wybory samorządowe, może powstać sytuacja podobna do tej, która miała miejsce trzy lata temu na Dolnym Śląsku. Po wyrzuceniu z Prawa i Sprawiedliwości Kazimierza Ujazdowskiego z partii odeszło kilkudziesięciu działaczy, w tym ważni samorządowcy.