– Politycy powinni mieć grubszą skórę, dziennikarze nas dociskają, musimy umieć z tego wybrnąć – mówi "Rz" Marek Wikiński (SLD), który także był wczoraj gościem Radia Zet. Podkreśla, że już tydzień temu było napięcie między prowadzącą program Moniką Olejnik a Błaszczakiem. – Jego zachowanie wydawało się wyreżyserowane, bo dziś nie miał powodu, by wyjść, a chwilę po opuszczeniu studia miał już gotowe oświadczenie – dodaje Wikiński.

Olejnik poprosiła w niedzielę gości o odniesienie się do słów prezesa PiS o złym traktowaniu opozycji. Błaszczak ocenił, że dyskusja jest "stronnicza, agresywna i kpiarska". – Jeśli panu się nie podoba, może pan nie przychodzić – odpowiedziała Olejnik.

Wtedy poseł PiS opuścił studio. – Od kilku tygodni odnosiłem wrażenie, że jest nieobiektywna, że prowadzi swoją audycję w sposób stronniczy, budzący agresję między dyskutującymi w sposób, który zaprzecza zasadzie obiektywizmu dla słuchaczy – tak po wyjściu ze studia Błaszczak ocenił dziennikarkę. Zapowiedział złożenie skargi do Rady Etyki Mediów i zarządu Radia Zet.

– Od dziesięciu lat prowadzę "Siódmy dzień tygodnia". Taka sytuacja, by polityk prowokował, aby wyjść ze studia, zdarzyła się po raz pierwszy – mówi Olejnik. Nie podjęła jeszcze decyzji, kogo z PiS zaprosi w przyszłym tygodniu. – Chciałabym jednak na pewno, by w audycji uczestniczył polityk tej partii – zaznacza.

Zachowanie partyjnego kolegi rozumie europoseł PiS Zbigniew Ziobro. – Od 2007 roku nie byłem gościem Moniki Olejnik. Nie jest bowiem obiektywna, traktowała mnie gorzej niż polityków innych opcji – twierdzi.