Dziennikarz Polsatu Tomasz Machała ujawnił w blogu, że Arabski interweniował u prezesa Polskiej Agencji Prasowej. Dowiedział się bowiem, że reporter chce pytać premiera podczas konferencji w Izraelu o reprywatyzację. "Próbował skłonić dziennikarza do  zmiany pytania. Gdy to mu się nie udało, wyciągnął komórkę i zadzwonił do szefa PAP. Po kilku minutach w kieszeni reportera PAP zadzwonił telefon. Reporter odebrał. Dzwonił jego szef. Szef zakazał mu zadawania pytania o ustawę reprywatyzacyjną. Reporter pytania nie zadał" – pisze Machała.

Arabski zapewnia "Rz", że z dziennikarzem nie rozmawiał. Ale przyznaje, iż dowiedział się, o co chce on pytać. I że zadzwonił do szefa PAP. – Nie naciskałem na prezesa – zastrzega. – Pytałem tylko, czy jeśli strona izraelska nie podnosi sprawy reprywatyzacji, to czy jest sens, by strona polska podnosiła ten problem. Nie dzwoniłem, by zatrzymywać jakiekolwiek materiały o rządzie czy partii, nie ma mowy o żadnej cenzurze.

Prezes PAP Jerzy Paciorkowski przyznał w oświadczeniu, że po rozmowie z Arabskim prosił reportera, by nie poruszał sprawy w Izraelu. Uznał bowiem, że "właściwym miejscem do rozpoczęcia dyskusji na ten temat jest przede wszystkim Warszawa, zwłaszcza, że temat ten nie pojawił się w oficjalnych wystąpieniach podczas wizyty w Izraelu".

Premier w "Wiadomościach" TVP: – Może i była pewna niezręczność, ale zapewniam, że możecie się państwo czuć przy mnie zawsze bezpiecznie i o wszystko pytać.

– Jak widać, władza absolutna demoralizuje. Standardy PO okazały się balonem, który został przekłuty – komentował w TVN 24 Marek Wikliński z SLD.