Prokuratura Apelacyjna w Łodzi w postępowaniu Marczuka nie znalazła znamion przestępstwa. – Nie ma podstaw do stwierdzenia, że chciał, aby realizujący jego polecenie funkcjonariusze ABW działali na szkodę interesu publicznego lub prywatnego – tłumaczy rzecznik prokuratury Jakub Szubert.
Witold Marczuk, który kierował Agencją od listopada 2005 r. do września 2006 r., w październiku 2009 r. usłyszał zarzut przekroczenia uprawnień i działania na szkodę interesu publicznego w śledztwie dotyczącym przygotowania ABW do zatrzymania Barbary Blidy oraz filmowania akcji w jej domu. Zarzut wiązał się z wydaniem przez niego w kwietniu 2006 r. polecenia dotyczącego filmowania zatrzymań i przeszukań miejsc zamieszkania.
Według śledczych ten materiał filmowy był przekazywany do gabinetu szefa ABW, tam opracowywany i udostępniany mediom. Marczuk w śledztwie nie przyznał się do zarzucanego czynu.
Wczoraj umorzono także wątek dotyczący m.in. tego, że ABW w 2007 r. przed wkroczeniem do domu Blidów nie sprawdziło, czy była posłanka posiada broń palną, oraz kwestii ewentualnego wywierania przez Agencję wpływu na zeznania głównego świadka w tzw. aferze węglowej Barbary K.
Były to ostatnie wątki śledztwa w sprawie śmierci Blidy badane przez łódzką prokuraturę apelacyjną. – Decyzja prokuratury jest oczywista i nie mogła być inna. Nie było żadnych dowodów przeciwko panu Marczukowi – uważa poseł PiS Wojciech Szarama, który zasiadał w komisji śledczej badającej okoliczności śmierci Barbary Blidy.