„Rz" ustaliła, że afera spirytusowa nie skończyła się w 2007 r. wraz ze zmianą przepisów, które miały ukrócić nielegalny proceder. Aż do końca 2010 r. do Polski wjeżdżał z Ukrainy alkohol nadający się do picia, ale klasyfikowany jako zwolniony z akcyzy koncentrat płynu do spryskiwaczy. Importerzy zyskiwali fortunę, traciło państwo.
Niedawno Najwyższa Izba Kontroli potwierdziła, że w latach 2004 – 2007 budżet stracił na tym procederze prawie 3 mld zł. Jak jednak ustaliła „Rz", straty mogą być dużo większe, bo cały spirytus, który w latach 2006 – 2010 przyjeżdżał z Ukrainy, był traktowany jako płyn do spryskiwaczy.
– Oceniamy, że od 2004 do 2009 r. przez przejście w Medyce trafiło do Polski ok. 80 mln litrów alkoholu – wylicza Sławomir Siwy, szef Związku Zawodowego Celnicy PL.
Przebicie było gigantyczne.
– Litr kosztował importera od 20 do 60 gr – mówi kontroler NIK. A celnik dodaje: – Ukraiński spirytus trafiał do rozlewni wódek albo hurtowni. Z litra można było zrobić pięć butelek wódki. Była sprzedawana po 15 – 19 zł.