Zapadł pierwszy wyrok w sprawie wprowadzenia stanu wojennego. Sąd orzekł, że były członek Rady Państwa Emil Kołodziej przekroczył uprawnienia, głosując w nocy z 12 na 13 grudnia 1981 r. za uchwaleniem przez Radę dekretów o stanie wojennym. Rada uczyniła to wbrew Konstytucji PRL, bo podczas sesji Sejmu nie miała prawa wydawania dekretów. Kołodziejowi groziło do trzech lat więzienia.
Jednak sąd jego sprawę umorzył. Wyrok jest nieprawomocny.
Prokurator IPN Piotr Piątek w mowie końcowej stwierdził, że musi wnieść o umorzenie sprawy Kołodzieja po uchwale Sądu Najwyższego, który w 2010 r. uznał zbrodnie komunistyczne zagrożone karą do pięciu lat więzienia za przedawnione.
Obrońca mec. Jolanta Kowalczyk-Wawrzkiewicz wniosła o uniewinnienie. Podkreślała, że członkowie Rady „zostali siłowo doprowadzeni na to posiedzenie" i nie mogli wcześniej poznać aktów prawnych, które mieli zatwierdzić. Jej zdaniem oskarżony mógł przypuszczać, że w razie odmowy podpisania może ponieść „konsekwencje także innego rodzaju niż służbowe".
– Pierwszy raz niezawisły sąd uznał, że członek Rady Państwa popełnił czyn zabroniony, a stan wojenny wprowadzono nielegalnie. Warto zabiegać o kolejne takie wyroki – mówi „Rz" prokurator Piotr Piątek, który oskarża twórców stanu wojennego. Przyznaje jednak, że nie dziwi się ofiarom stanu wojennego i Grudnia '70, które – jak pisała „Rz" – nie mogąc doczekać się osądzenia winnych tamtych wydarzeń, chcą złożyć skargę przeciwko Polsce do Trybunału w Strasburgu.