Dariusz Barski, były prokurator krajowy, i Bogdan Święczkowski, były szef ABW, z powodzeniem startowali do Sejmu z list PiS. Na pierwszego zagłosowało 12 tys., na drugiego 17 tys. wyborców. Jednak Grzegorz Schetyna, marszałek Sejmu poprzedniej kadencji, wygasił ich mandaty poselskie. Uznał, że jako prokuratorzy w stanie spoczynku, jeśli chcieli zasiadać w Sejmie, mieli obowiązek zrezygnować z mandatu prokuratorskiego. A tego nie zrobili.
Święczkowski i Barski nie złożyli ślubowania poselskiego i odwołali się od decyzji marszałka Sejmu do Sądu Najwyższego. Twierdzili, że prawo (ustawa o prokuraturze) nie zabrania łączenia mandatów posła i prokuratora w stanie spoczynku (także senatora i prokuratora w stanie spoczynku), a decyzję marszałka potraktowali jako polityczną, bo dotyczyła osób kandydujących z list opozycyjnych.
Sędzia Teresa Flemming-Kulesza z Sądu Najwyższego powiedziała wczoraj, że w wypadku Barskiego i Święczkowskiego należy zastosować przepis konstytucji, a nie zapisy ustawy o prokuraturze.
Zgodnie z art. 103 konstytucji mandatu poselskiego nie może sprawować m.in. sędzia i prokurator. Sąd uznał wczoraj, że pojęcie „prokurator" obejmuje również tego w stanie spoczynku. Podkreślił jednocześnie, że poseł to funkcja polityczna, a prokurator musi być apolityczny.
Święczkowski jest zawiedziony decyzją Sądu Najwyższego. – Nasze kandydowanie nie budziło wątpliwości, dopóki nie okazało się, że zdobyliśmy mandaty. Nikomu nie przeszkadzało, że mandat senatorski sprawowała sędzia w stanie spoczynku Anna Kurska. Nagle okazuje się, że jeden marszałek i trzech sędziów jest w stanie unieważnić wolę tysięcy wyborców – mówi „Rz" Bogdan Święczkowski.