Dlaczego tak się dzieje?
Jest wiele przyczyn. Po pierwsze, system edukacji zamiast pobudzać, zabija innowacyjność wśród młodych ludzi. Po drugie, jeśli chodzi o podatki czy nastawienie administracji publicznej małe, innowacyjne firmy przegrywają z dużymi, obecnymi na rynku od wielu lat. Przetargi w zamówieniach publicznych zazwyczaj wygrywają właśnie te drugie. Urzędnik woli zamówić dostawę u dużej, sprawdzonej firmy, najlepiej międzynarodowej, niż u małej polskiej, choć mogłaby to zrobić taniej i w sposób niestandardowy. W takim systemie innowacyjność nie ma szans się rozwinąć – trzeba być herosem na miarę Herkulesa i na szczęście takie nieliczne jednostki się trafiają.
To co można zrobić?
Jeśli chodzi o promowanie firm, wystarczyłoby wprowadzić ustawowo obowiązek, by administracja publiczna minimum jedną czwartą pieniędzy w ramach zamówień publicznych wydawała na firmy małe i innowacyjne.
Dużym problemem dla przedsiębiorców są też chyba skomplikowane procedury i czasochłonność choćby procesu patentowego.
W ogóle stopień biurokracji, który uderza w firmy innowacyjne, jest dramatyczny. Takie firmy tworzą ludzie, którzy są zupełnie niedostosowani do biurokracji, do czekania kilka miesięcy na jakąś zgodę. Bo wiedzą, że trzeba działać szybko. Jeśli mają nowy produkt, to powinni go w ciągu trzech miesięcy wprowadzić na rynek, bo jeśli tego nie zrobią, to inny zespół w Chinach czy Brazylii zrobi to szybciej i skuteczniej.