Autor przywołuje wydarzenia sprzed sześciu lat, gdy rządziła w Polsce koalicja PiS, Ligi Polskich Rodzin i Samoobrony.

„W przedostatnim dniu zimowych igrzysk olimpijskich w Turynie, 24 lutego 2006 roku, Platforma Obywatelska – wówczas w ostrej opozycji – zwołała konferencję prasową poświęconą rzekomej klęsce polskiej reprezentacji i odpowiedzialności rządu PiS za tę sytuację. Do tamtej chwili nie zdobyliśmy bowiem żadnego medalu. (...) Partia dziś nawołująca do jedności wokół wydarzenia sportowego nie zawahała się przed upolitycznieniem wyniku olimpijskich zmagań. Upolitycznieniem negatywnym, upolitycznieniem, w którym porażka polskich sportowców miała stać się amunicją wymierzoną w rząd. Dziś Platforma upolitycznia Euro 2012 inaczej – w sposób pozornie pozytywny, starając się wywołać wrażenie sukcesu, a nie klęski, ale nie zmienia to faktu, że upolitycznia, i to wyjątkowo agresywnie. Jak bowiem słusznie zauważył prof. Zdzisław Krasnodębski – rząd się chwieje, łaknie więc sukcesu jak kania dżdżu".

Tymczasem, jak przekonuje Jacek Karnowski, właśnie podczas Euro możliwe było załagodzenie politycznych konfliktów. „Szkoda, że władza wolała wybrać swoją starą, perfekcyjnie opanowaną sztuczkę dzielenia Polaków w nadziei, że po jej stronie znajdzie się większość. Ile by słów o uśmiechu i fajnej Polsce nie padło, to nie jest patriotyzm" – podsumowuje autor.