Polacy wypierają Krzyżaków

Krzyżackie i niemieckie zamki za miliony złotych stają się luksusowymi kurortami i perełkami architektury

Publikacja: 12.08.2012 21:09

Zamek St. Bruno w Giżycku. Jego przebudowa pochłonęła już 35 mln złotych

Zamek St. Bruno w Giżycku. Jego przebudowa pochłonęła już 35 mln złotych

Foto: materiały prasowe

Gotyckie zamki nierzadko pamiętające czasy krzyżackich podbojów czy późniejszych pruskich zaborów przez dziesiątki lat Polski Ludowej niszczone czy zamieniane w magazyny, teraz odzyskują świetność.

Od ruiny do kurortu

Pod koniec XIV wieku, prawdopodobnie w 1337 r., w mazurskim Rynie zakon krzyżacki wybudował gotycki zamek, który miał być ich bazą wypadową do walki z Litwinami. Do 1525 r. zamek był siedzibą krzyżackiego komtura. W 1853 r. przebudowano go na więzienie.

Ale od 2006 r. gotyckie zamczysko stopniowo zamieniało się w uroczy kurort i czterogwiazdkowy hotel należący do mazurskiego Centrum Hotelowo-Wypoczynkowego (część Grupy Anders).

To spełnienie marzeń urodzonego właśnie w Rynie Andrzeja Dowgiałły, prezesa firmy. Choć wartość jego majątku w 2010 r. szacowano na około 200 mln zł, on sam unika mediów. Mazurzy mówią o nim, że jest lokalnym patriotą, bo częściej niż w Warszawie jest widywany w Rynie czy Olsztynie na meczach szczypiornistów.

Zamek w Rynie Dowgiałło kupił od miasta i gminy Ryn w 2002 r. Cztery lata trwała rewitalizacja. - Nie było to łatwe, ponieważ budynek wcześniej pełnił wiele funkcji, było tu więzienie, fabryka szczotek, przetwórnia ryb, schronisko młodzieżowe i na koniec - Urząd Miasta - opowiada „Rz" Barbara Pawliczuk, dyrektor marketingu na Zamku w Rynie.

Ile kosztowały pana Dowgiałłę wszystkie inwestycje? Pracownicy zamku zasłaniają się tajemnicą firmy. Nieoficjalnie mówi się, że do 2010 r. włożył on w zamek blisko 40 mln zł.

Ale dzięki temu dawne krzyżackie zamczysko stało się dochodowym przedsięwzięciem.

- Hotel na siebie zarabia - głównie dzięki rozbudowanym funkcjom towarzyszącym - przyznaje Barbara Pawliczuk. I wymienia: 170 pokoi, dwie restauracje, dziesięć sal konferencyjnych, do tego m. in. spa księżnej Anny, basen w podziemiach, kręgielnia, karczma Rycerska z lądowiskiem dla helikopterów.

W żyłach Zbigniewa i Danuty Nojszewskich, pochodzących ze szlachty liwskiej, nie ma z kolei krzty krwi niemieckich Reichenbachów czy francuskich: Wallisów i Chamera-Harbuvalów, choć dziś są panami należącego wcześniej do tych rodów XV-wiecznego Zamku na Skale w Trzebieszowicach koło Lądka-Zdroju.

Nojszewscy, rodowici warszawiacy, kupili go przypadkowo: ich dworek w Stasinku był za mały, by uruchomić hotelarski biznes. W Kotlinie Kłodzkiej oglądali inny zamek, ale ktoś podpowiedział im na miejscu, by obejrzeli Zamek na Skale.

I w 2004 r. rodziną przenieśli się do niego, a dwa lata później ruszył tu hotel. - Od tego czasu tu jest nasz dom - mówi Anika Nojszewska, jedna z córek właścicieli i równocześnie dyrektor marketingu obiektu.

Inwestycje w zdewastowany Zamek na Skale w Trzebieszowicach pochłonęły blisko 30 mln złotych.

Uruchomiony w 2006 r. obiekt ze 180 miejscami noclegowymi wciąż zarabia więcej, niż wynosi rata kredytu. Odrestaurowanie 1 metra kwadratowego pałacu to około 10 tys. zł. Noc w zabytkowych wnętrzach od 150 do 1500 zł od osoby. Tak mniej więcej wygląda relacja nakładów do zysków według właścicieli obiektów. Kiedy te mogą się zwrócić? Nie prędzej niż po 15 latach. - Hotel z historią, duszą to nie tylko punkt noclegowy, lecz ważna część turystycznej eskapady. Czasem cel tłumaczy Danuta Nojszewska.

Z wielowiekową historią pałacu w Wojanowie - należącego do niemieckich rodów Zedliztów, Schafgotschów, a potem pruskiej arystokracji - który zakupił dla swej córki Luizy Niderlandzkiej król pruski Fryderyk WilhelmIII, nic wspólnego nie mają jego obecni właściciele.

Piotr Napierała, biznesmen, który swą karierę zawodową rozpoczynał w Pracowni Konserwacji Zabytków, sam dziś utworzył taką firmę, Castellum. Drugi, Józef Pilch, nie ma nic wspólnego ani ze szlacheckimi korzeniami czy utraconymi przedwojennymi majątkami, ani nawet z renowacją zabytków. Ten właściciel m.in. Wrocławskiego Parku Biznesu, lotniska w Kamieniu Śląskim do wejścia w spółkę Wojanów został namówiony w 2007 r. przez Napierałę, wielkiego orędownika ratowania zabytków.

- Do Wojanowa ciągną niemieckie autokary, które w znacznym stopniu reperują finanse spółki - mówi Wacław Markowski, dyrektor generalny hotelu.

-  Hotel z 90 miejscami noclegowymi ruszył w 2008 r. Nastawiony na organizowanie imprez biznesowych. Po dwóch latach zaczął zarabiać i, ku zaskoczeniu właścicieli, czterech na dziesięciu gości okazywało się turystami indywidualnymi.

Wzniesiony przez zakon krzyżacki w 1341 r. w Giżycku zamek (dziś St. Bruno), przez wiele lat był siedzibą zakonnego prokuratora. W XIX wieku zamek zburzono, zostawiając zaledwie jedno skrzydło.

I pewnie po dawnej krzyżackiej siedzibie nie pozostałby nawet ślad, gdyby nie Jan Karaszewski, absolwent Akademii Ekonomicznej w Katowicach i właściciel firmy Zamek Giżycki sp. z o.o. W 2008 r. kupił niszczejące ruiny i postanowił odtworzyć zamek. - Całe przedsięwzięcie budowlane, czyli wzmocnienie fundamentu i konstrukcji zamku, konserwacja elementów budynku prowadzona pod opieką konserwatora zabytków, było bardzo ambitne i zostało zrealizowane w ciągu zaledwie 16 miesięcy - opowiada „Rz" Sebastian Gołodoliński, przedstawiciel spółki. - W rezultacie powstało nowoczesne centrum wypoczynkowo-konferencyjne.

Jan Karaszewski do dziś w odtworzenie Zamku Giżyckiego i zamienienie go w nowoczesne centrum hotelarsko-wypoczynkowe (obok hotelu również centrum spa, kręgielnia, baseny, sale konferencyjne) wydał już ok.35 mln zł.

Noszący dziś nazwę St. Bruno - od patrona Miasta Giżycko św. Brunona - odwiedziło już w sumie ponad 20 tys. gości, nie licząc turystów, którzy przyjechali „zobaczyć" krzyżacki zamek. - Inwestycja jest rentowna. Hotel przynosi zyski - zapewnia Sebastian Gołodoliński.

Powrót na stare śmieci

Na rodowe śmieci wrócili za to Ulrich i Elisabeth von Kuster. Z sąsiadującej przez rzeczkę z Wojanowem Łomnicy w 1945 r. uciekała rodzina Ulricha. W 1991 r. przyjechawszy do zrujnowanego majątku (w obiektach mieściła się szkoła i PGR) postanowili, że tu znów będzie ich dom. Po kilkunastu latach odbudowy uruchomili hotelik z 36 pokojami, centrum kulturalne, a w folwarku m. in. sklepik z produktami regionalnymi.

Jak zauważa Elisabeth von Kuster, przywrócenie Łomnicy do życia kosztowało właścicieli wszystkie pieniądze. - Obiekt nie przynosi takich dochodów, by Ulrich nie musiał codziennie dojeżdżać do sądu w Goerlitz, gdzie pracuje - skarży się pani von Kuster.

Gotyckie zamki nierzadko pamiętające czasy krzyżackich podbojów czy późniejszych pruskich zaborów przez dziesiątki lat Polski Ludowej niszczone czy zamieniane w magazyny, teraz odzyskują świetność.

Od ruiny do kurortu

Pozostało 97% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej