Milewski, rozmawiając z Miterem, mógł sądzić, że rozmawia z asystentem szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów Tomaszem Arabskim. Pytał czy przyspieszać posiedzenie dotyczące zażalenia na areszt złożony przez pełnomocnika szefa Amber Gold Marcina P. i zapewniał, że do sprawy wyznaczył zaufanych sędziów.
Kiedy prowokację opisała "Gazeta Polska Codziennie" minister sprawiedliwości Jarosław Gowin poinformował, że opowiada się za odwołaniem szefa Sądu Okręgowego w Gdańsku, następnego dnia premier Donald Tusk zapewnił w mediach, że przychyla się do stanowiska swojego ministra.
"GPC" nie chciała ujawnić autora prowokacji, ale zrobił to on sam, kiedy zadzwonili do niego dziennikarze "Wprost". Potwierdził, że to on telefonował do Milewskiego, informując wcześniej reportera dziennika. Według jego relacji razem ustalili, że dodatkowym atutem wzmacniającym przekaz będzie mail, który Miter wysłał z konta umożliwiającego podszycie się pod Arabskiego.
Miter opowiada "Wprost", że na pomysł telefonu do Milewskiego wpadł po tym jak otrzymał z "okolic Ministerstwa Sprawiedliwości" informację o planowanej kontroli w gdańskim sądzie. - Wiedziałem o tym dzień wcześniej. Postanowiłem wykonać telefon testowy, by sprawdzić jak na tę wiadomość zareaguje Milewski - relacjonuje.
Kontrola miała miejsce 6 września. Dzień wcześniej Miter wykonał rozmowy, których nie nagrał. - Powiedziałem, że dzwonię z sekretariatu szefa Kancelarii Premiera, od ministra Tomasza Arabskiego. Sekretarka połączyła mnie z gabinetem prezesa sądu. Pan Milewski w ogóle nie był zaskoczony telefonem. Bez żadnych pytań podjął ze mną rozmowę - opisuje Miter.