Do sądu wysłano akt oskarżenia przeciwko 12 osobom, pacjentom jednego z prywatnych gabinetów psychiatrycznych w Łodzi. – Połowa z nich to kobiety w wieku 29 - 50 lat, a połowa to mężczyźni w wieku 25 - 58 lat – mówi Krzysztof Kopania, rzecznik łódzkiej prokuratury. Pacjenci podejrzano są o wręczanie łapówek lekarce. – Zwykle było to 60 zł za jedno zwolnienie lekarskie. Brali je, bo bali się utraty pracy, albo chcieli dorobić w innej, poza macierzystą firmie – tłumaczy prok. Kopania. Dodaje, że zwolnienia były wystawiane osobom, które nie były pacjentami gabinetu, nie leczyły się tam, nie sporządzano tam dokumentacji medycznej.

Z analizy zabezpieczonej w gabinecie dokumentacji medycznej wynika, że były w niej zawarte jedynie dane osobowe, niezbędne do wystawienia zwolnień, oraz daty niezdolności do pracy. – Zabrakło w niej zapisów, dotyczących przeprowadzonego z pacjentem wywiadu, diagnozy czy zastosowanego leczenia – mówi prok. Kopania. Dodaje, że wystawiane w gabinecie recepty z reguły nie były wykupywane. – Część zwolnień wypisywał pomocnik pani doktor. Robił to w czasie gdy lekarka wypoczywała na urlopie – opowiada prok. Kopania. Dzięki opłaconym zwolnieniom „pacjenci" dostawali zasiłek chorobowy od pracodawcy i ZUS. – Dlatego odpowiedzą oni za oszustwo na szkodę ZUS czy swoich pracodawców – tłumaczy prok. Kopania.

Wśród oskarżonych „pacjentów" są osoby prowadzące własną działalność gospodarczą, jak i zatrudnione w instytucjach samorządowych jak np. MPK czy w prywatnych przedsiębiorstwach. Z ustaleń prokuratury wynika, że oskarżeni zapłacili za zwolnienia nawet ponad tysiąc złotych, a rekordziści wyłudzili nawet 16,6 tys. zł. Teraz oskarżonym grozi kara nawet do 10 lat więzienia.

Przeciwko lekarce i jej pracownikowi w dalszym ciągu prowadzone jest śledztwo. Zarzuty, zwłaszcza łapownictwa i oszustwa w tym postępowaniu, dotychczas przedstawiono kilkuset innym osobom.