Kto zapłaci za burdy i zniszczenia

Bilans poniedziałkowych zamieszek wygląda tak: rannych 19 osób, wśród nich 12 policjantów, straty w mieście – 120 tys. zł, 13 uszkodzonych samochodów prywatnych i dwa radiowozy.

Publikacja: 13.11.2013 01:00

11 listopada policjanci pilnowali głównego wejścia do rosyjskiej ambasady. Na jej tyłach odpowiednie

11 listopada policjanci pilnowali głównego wejścia do rosyjskiej ambasady. Na jej tyłach odpowiedniej ochrony nie było

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek JD Jerzy Dudek

Policja zatrzymała 72 osoby. Dwie już zostały skazane w trybie przyspieszonym – za napaść na policjantów.

Gromy sypią się nie tylko na organizatorów demonstracji (związane z ruchem narodowym Stowarzyszenie „Marsz Niepodległości"), którzy nie zapanowali nad tłumem. Rozmówcy „Rz" krytykują też policję, która nie zapobiegła incydentowi przy Ambasadzie Rosji. Chuligani spalili tam budkę policyjną, a na teren ambasady wrzucili petardy i próbowali sforsować ogrodzenie.

Policja nie w porę

Dr Cezary Tatarczuk z Uczelni Kwiatkowskiego w Gdyni, były komendant wojewódzki, uważa, że policjanci mogli przewidzieć, iż w tym miejscu będzie gorąco: – W marszu szli m.in. ludzie o radykalnych poglądach, żywa jest sprawa katastrofy smoleńskiej, za którą niektórzy ludzie obwiniają stronę rosyjską. Wiedząc to, policja powinna szczególnie zabezpieczyć ambasadę.

W jaki sposób? – Należało mieć w pogotowiu odwód, który w porę by zareagował i zapobiegł wrzucaniu rac na teren ambasady – wyjaśnia.

Szef MSW Bartłomiej Sienkiewicz tłumaczył wczoraj w RMF FM, że policja chroniła wejście główne do ambasady, a atak nastąpił z tyłu.

Zdaniem Jerzego Dziewulskiego, byłego antyterrorysty, to był newralgiczny odcinek trasy, a zapobieżenie wrzuceniu rac było prawie niemożliwe. Jego zdaniem kordon policjantów wywołałby agresję tłumu. – Wtedy butelki poleciałyby i w ambasadę, i w policjantów – uważa.

Zdaniem naszych rozmówców, z których część wolała pozostać anonimowa, policja zbyt asekuracyjnie zachowała się wcześniej przy ul. Skorupki, (odchodzącej od Marszałkowskiej), gdzie zadymiarze zaatakowali squat. – Ci ludzie dopuścili się nie tylko czynów o charakterze chuligańskim, ale też przestępstw, bo niszczyli samochody. Jeżeli policja tam była i nie reagowała, to jest to skandaliczne – dodaje Tatarczuk.

– Policja błędnie przyjęła, że porządku ma pilnować głównie ochrona zaangażowana przez organizatorów – mówi Dziewulski.

Ratusz pójdzie do sądu

Warszawski ratusz zamierza obciążyć kosztami zniszczeń organizatora marszu. Urzędnicy deklarują, że wystąpią na drogę cywilną wobec Witolda Tumanowicza, czyli tzw. przewodniczącego zgromadzenia.

Zdaniem prezydent Hanny Gronkiewicz-Waltz na nagraniach z monitoringu widać, że chuligani odłączali się od marszu, a później do niego wracali i organizator to akceptował. Urzędnicy dodają, że współpraca z Tumanowiczem była bardzo trudna, np. nie odbierał telefonów.

Tumanowicz twierdzi, że to nieprawda. – Byłem w stałym kontakcie z przedstawicielem miasta – mówi. Przekonuje, że nie odpowiada za to, co działo się poza trasą marszu, np. na pl. Zbawiciela, gdzie spalono tęczę.

Urząd oszacował straty na ok. 120 tys. zł. Choć w poprzednich latach w Warszawie urzędnicy deklarowali, że będą występowali do sądu wobec organizatorów zgromadzeń, które kończyły się zamieszkami, nie robili tego. – Kwoty były niższe. Ponadto dopiero niedawno otrzymaliśmy opinię prawną, z której wynika, że możemy to zrobić tylko na drodze cywilnej, nie na podstawie ustawy o zgromadzeniach – tłumaczy Jarosław Jóźwiak, wicedyrektor gabinetu prezydent miasta.

Warszawscy urzędnicy zaznaczają, że konstrukcja prawa o zgromadzeniach uniemożliwia im wydanie prewencyjnego zakazu manifestacji, a nawet narzucenia zmiany trasy.

Według Joanny Trzaski-Wieczorek, szefowej biura prasowego prezydenta Bronisława Komorowskiego, burdy z udziałem zamaskowanych osób potwierdzają konieczność dalszej dyskusji nad zakazem zakrywania twarzy podczas takich zgromadzeń.

Komorowski taki zakaz już proponował, ale posłowie się nań nie zgodzili. – Prezydent będzie więc ponawiał swoją inicjatywę – mówi Trzaska-Wieczorek.

Przeciwne zaostrzaniu przepisów są organizacje pozarządowe. – Nie prawo jest winne temu, co się dzieje, a tylko jego słabe egzekwowanie – uważa Katarzyna Szymielewicz z Fundacji Panoptykon.

Okupują pustostany

W poniedziałek narodowcy zaatakowali dwa budynki w centrum Warszawy, które są nielegalnie okupowane przez anarchistów. Doszło do zamieszek, interweniowała policja. Chuligani petardami i kamieniami zaatakowali budynki przy ul. ks. Skorupki (squat Przychodnia) i Wilczej (kolektyw Syrena). Z dachu budynku przy ul. ks. Skorupki zostali obrzuceni kamieniami przez anarchistów. Budynek przy ul. ks. Skorupki nazywany jest Przychodnią, bo przez wiele lat znajdował się tam ośrodek zdrowia. Dwa lata temu został zlikwidowany. Do działki są roszczenia. W lutym poprzedniego roku anarchiści zajęli ten obiekt. Postanowili stworzyć tam alternatywne centrum kulturalne. O pomoc w ich usunięciu dzielnica Śródmieście poprosiła policję. Doszło wówczas do przepychanek squatersów z policją. Władze miasta, aby nie eskalować konfliktu, postanowiły z nimi negocjować. Niebawem miasto będzie musiało oddać budynek spadkobiercy. – Mamy ustną deklarację anarchistów, że budynek zostanie opuszczony w ciągu kilku tygodni, albo dojdą oni do porozumienia ze spadkobiercą – mówi Michał Olszewski, wiceprezydent miasta. Na sąsiedniej ulicy Wilczej w kamienicy (jest w rękach prywatnego właściciela) znajduje się kolektyw Syrena. W obydwu obiektach mieszka kilkadziesiąt osób. Ile? Nie wiadomo. W czasie zamieszek – jak informowali członkowie kolektywu Syrena – było tam ośmioro dzieci w wieku 3–14 lat. W Warszawie jest jeszcze squat Elba przy ul. Puławskiej.

Policja zatrzymała 72 osoby. Dwie już zostały skazane w trybie przyspieszonym – za napaść na policjantów.

Gromy sypią się nie tylko na organizatorów demonstracji (związane z ruchem narodowym Stowarzyszenie „Marsz Niepodległości"), którzy nie zapanowali nad tłumem. Rozmówcy „Rz" krytykują też policję, która nie zapobiegła incydentowi przy Ambasadzie Rosji. Chuligani spalili tam budkę policyjną, a na teren ambasady wrzucili petardy i próbowali sforsować ogrodzenie.

Pozostało 91% artykułu
Kraj
Podcast Pałac Prezydencki: "Prezydenta wybierze internet". Rozmowa z szefem sztabu Mentzena
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kraj
Gala Nagrody „Rzeczpospolitej” im. J. Giedroycia w Pałacu Rzeczpospolitej
Kraj
Strategie ochrony rynku w obliczu globalnych wydarzeń – zapraszamy na webinar!
Kraj
Podcast „Pałac Prezydencki”: Co zdefiniuje kampanię prezydencką? Nie tylko bezpieczeństwo
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kraj
Sondaż „Rzeczpospolitej”: Na wojsko trzeba wydawać więcej