Według szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego mało prawdopodobne jest, by Rosja rzeczywiście podjęła militarną interwencje w bliskiej przyszłości. Gen. Koziej nie wyklucza jednak, że Moskwa może próbować powtórzyć strategię, jaką przyjęła w stosunku do Gruzji, czyli wspieranie separatystów i stopniowe zaognianie konfliktu.

- Gdyby Rosja miała w planiewkroczenie na Krym, to by nie krzyczała tak głośno, że prowadzi manewry i ćwiczenia, tylko po cichu, by taką gotowość utrzymywała - mówił w RMF FM - To jest taka presja, takie ciśnienie: zróbcie coś, bo my mamy tutaj potęgę. To jest pierwsza realność. A po drugie, nie można wykluczać takiego wariantu, bym powiedział, gruzińskiego. To znaczy, próby usamodzielnienia się Krymu, jeśli by tam nie daj Boże doszło do takiego czegoś.

Według generała, Polska nie powinna "podbijać wojennego bębenka" i przekonywać NATO do zaangażowania się na Ukrainie, bo to wojna psychologiczna.

Myślę, że nie było dobrze, gdyby NATO w odpowiedzi ogłosiło jakieś potężne manewry przy granicy Ukrainy, bo to by znaczyło, że zdajemy się na logikę narzuconą przez kogoś z zewnątrz, konfrontacji militarnej - powiedział. Dodał jednak, że gdyby sytuacja stawała się poważniejsza, niewykluczone, że NATO podejmie działania w obronie Ukrainy. To możliwe byłoby tylko w długim terminie

- Wykluczyć czegoś takiego oczywiście nie można, ale nie sądzę, żeby to mogło być natychmiast. To musiałby być proces dyplomatyczny, pewien proces politycznego narastania tego kryzysu. Jeśli ten kryzys i taka groźba wojny by narastała powoli, to jest większe prawdopodobieństwo, że NATO by zareagowało - powiedział Koziej. I dodał: - Jeśli byłaby to błyskawiczna reakcja, tak jak na przykład była wojna rosyjsko-gruzińska, to wtedy jest ogromny problem z uzyskaniem konsensusu, możliwości działania.