Proceder trwał latami. Kobiety wydzwaniały do firm i osób prywatnych z prośbą o wsparcie. Mówiły, że syn Moniki P. jest ciężko chory. Przebywa na leczeniu w USA. Tam miał przechodzić drogie zabiegi ratujące życie.
- Osoby, do których dotarły kobiety poruszone dramatycznym apelem przekazywały pieniądze w formie pożyczki, bądź darowizny – mówi prok. Grażyna Wawryniuk, z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku. Gotówka była wpłacana na trzy wskazane konta bankowe. Osoby fizyczne oraz firmy wspierały dziecko. Niektórzy dawali po 20 zł, inni nawet po kilkaset tysięcy złotych.
Jak ustaliła prokuratura od maja 2011 roku do czerwca 2013 r. na konta założone przez 68-letnią Krystynę P. oraz jej 42-letnią córkę Monikę P. na ratowanie dziecka wpłacono nie mniej niż 2,4 mln zł. Najwyższa wpłata przekraczała 1, 4 mln zł.
Wypłat z tych kont dokonywał Piotr G. 22-letni syn Moniki P. – Mężczyzna przeznaczał pieniądze na swoje wydatki – mówi prok. Grażyna Wawryniuk. Dodaje, że mężczyzna wcale nie przebywał w USA, ani nie był tam leczony.
Rodzinka oszustów wpadła, gdy jedna z osób, która przekazała pieniądze na leczenie dziecka postanowiła je odzyskać. – Gotówka była pożyczona. Kobiety obiecały ją zwrócić w wyznaczonym terminie, gdy tego nie zrobiły pożyczkodawca powiadomił prokuraturę – opowiada jeden z policjantów.